czwartek, 29 maja 2014

8. << "Myślałam, że taki casanova, jak ty, nie pogardzi całusem od ładnej dziewczyny" >>

13 sierpnia, 10:00

Ech... moje życie zmienia się w ostro zakręconą kolejkę górską..
Właściwie to nawet nie moje życie. Moje uczucia wirują jak na karuzeli.
Mam wrażenie jakbym biegł przez jakiś cholerny monsun z tą moją Soph...
Jak w naszej piosence... Walnę po angielsku, bo podoba mi się ten język:
Running through the monsoon
Beyond the world
To the end of time
Where the rain won't hurt
Fighting the storm
Into the blue
And when I lose myself I'll think of you!

A u mnie to "you" brzmi Sophia.


Teraz w końcu rozumiem rozpacz tych wszystkich dziewczyn, z którymi spałem jedną noc, a potem bez słowa zostawiałem. Zachowywałem się jak zwykła świnia, którą w zasadzie byłem...
Nie wiem, co ja sobie myślałem. Jak mogłem? I jeszcze ta moja arogancja. Nie wierzę.
Tak, zrobiłem się taki wielce mądry. Miłość zmienia człowieka, Bill mówił mi to nie raz i nie dwa, a ja przekonuję się o tym teraz na własnej skórze.


15 sierpnia, 23:46

No i niby mam wiele do powiedzenia, ale jakby znów nic.
Dzisiejszy dzień zapamiętam jako ten, kiedy Tom Kaulitz został poniżony przed samym sobą i zrobił z siebie idiotę na oczach dziewczyny, na której mu zależało. Na dodatek z własnej winy.
A jak to się stało? No za wiele do opowiadania to tutaj nie ma.
Jakoś koło 16:00 pojechaliśmy naszą paczką nad jezioro niedaleko stąd. Rozłożyliśmy się z kocami i korzystaliśmy ze słońca i wolnych dni. Niedługo nagrywamy teledysk, a potem jeszcze trochę wolnego i znów powrót do pracy. Kocham to, co robię, ale czasem tęsknię za tymi czasami, kiedy mogliśmy wyjść na cały dzień i być... sobą. Beztroskimi, szalonymi  "BLACKQUESTIONMARKowcami"... Ta nazwa... kto ją w ogóle wymyślił? Znając nas, zapewne Bill przeglądał słownik i mu się spodobało dziwne słówko. No i rzecz jasna "BLACK" - czarny. Nie bez powodu nazywamy mojego bliźniaka Czarnuchem.

Wracając, leżeliśmy na tej malutkiej plażyczce jakoś z godzinkę, chlapiąc się wodą, opalając i po prostu cisnąc w karty, gdy znikąd pojawiły się nasze fanki. Podleciały do nas w sekundę i zaczęły łamaną niemczyzną prosić o zdjęcia i autografy. Jedna z nich rzuciła się do mnie i zaczęła błagać, żebym zrobił się z nią sfotografował. No oczywiście się zgodziłem, kocham naszych fanów, oni napędzają mnie energią, więc muszę im się jakoś odwdzięczać, nieprawdaż?

Dziewczyna ustawiła się obok mnie, objąłem ją ramieniem, a jej koleżanka trzymała aparat. W momencie, gdy usłyszałem pstryknięcie, poczułem na policzku wargi fanki. Natychmiast się odsunąłem.
-Przepraszam, ale bez przesady. - warknąłem
-Myślałam, że taki casanova, jak ty, nie pogardzi całusem od ładnej dziewczyny - powiedziała figlarnie
-A widzisz, najwyraźniej pogardził.
-Może po prostu nie jesteś już taki męski? Może Tom- casanova - Kaulitz przeminął? Wrażliwy się stałeś? - dalszego ciągu nie mam zamiaru pisać, wyszło na jaw, że to były antyfanki, po prostu nasze hejterki. Wyszydzały mnie, aż cały się gotowałem!
A że jestem dość wybuchowy, w pewnym momencie nie wytrzymałem.

-Ja nie jestem sobą? To patrz! - krzyknąłem i pocałowałem jedną z nich. One z chichotem odbiegły i zniknęły w lesie, a ja stałem, cały czerwony, i spalałem się ze wstydu.

Widziałem, jak Sophia na mnie patrzyła. To był wzrok rozczarowania, o czym zaraz się przekonałem.
Ruda podeszła do mnie i rzuciła szybkie:
-Wiesz, Tom, myślałam, ze skoro się we mnie zakochałeś, to będziesz się starał, ale widzę, ze jesteś taki sam, jak inni. Nie myślisz o innych, chcesz dobrze tylko dla siebie. Całuj sobie kogo chcesz, mnie to nie obchodzi. Ale nie próbuj więcej starać się o mnie. - powiedziała wściekła i odeszła, zostawiając mnie wbitego w ziemię jej słowami.

Nikt z nas po tej akcji nie miał ochoty spędzać tam więcej czasu. Wpakowaliśmy się do samochodu i wróciliśmy do domu. Soph specjalnie usiadła na przednim siedzeniu, byle by tylko nie siedzieć koło mnie. Bill patrzył na mnie współczująco, więc napisałem mu na telefonie:
"Pogadamy w domu?"
On tylko skinął mi na to głową.

Z rozmowy nic nie wyszło, bo Czarny musiał iść do sklepu, a potem zamknął się nie wiadomo dlaczego w swoim pokoju i nawet mnie nie wpuszcza. Muszę iść do niego jutro albo nawet jeszcze dzisiaj. Właściwie to już do niego lecę.

Odmeldowuję się.
See you.
Tom

__________________________________________________________________________________


Hello, my dear people!
Przepraszam, ze tak krótko, ale nie chciałam za dużo w jednej notce napisać :)
Postaram się napisać następną jak najszybciej dam radę i wiedzcie, że nie odpuszczę sobie tego bloga! Zmotywowałam się po tym, jak Hana, dla której jest ta cała notka, nagle ni stąd ni zowąd spytała "Co z Pamiętnikiem Toma?". Nie spodziewałam się, ze ktoś o nim pamięta!
Więc motywacja jest, a wszystkich, którzy komentowali proszę, aby mnie kopnęli mocno komentarzami w 4 litery, bo jestem dość leniwa i nie potrafię siąść i napisać, bo zwyczajnie mi sie nie chce.

Dajcie mi motywację!

Hana, dziękuję :***

Siemson <3


PS Liczę na podobną liczbę komentarzy, co ostatnio!!

środa, 26 lutego 2014

7. "Postaram się dać jej to, co we mnie najlepsze. "

9 sierpnia 2006
10.24

Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mam siły podnieść się z łóżka. Mentalnie- leżę.
Bill wypytuje co się stało, a ja nie jestem w stanie się odezwać, bo ściska mi się gardło.
Zachowuję się jak baba, ale boli mnie to, że mnie odrzuciła. Urażona męska duma? Tak, chyba tak...




10 sierpnia 2006
23.10

Nic się nie zmieniło. Cały dzień spędziłem u siebie, grałem.
Tylko gitara jest teraz w stanie uspokoić moje myśli. Siedzę i spokojnie sobie brzdąkam...
Wczoraj cały dzień Hinder.... Najpierw Lips of Angel, potem Bed of roses i jeszcze The love I live for....
A dzisiaj natchnienie na mnie zstąpiło i stworzyłem coś nowego.

"Zbliż się do mnie
Zbliżę się do ciebie
Będziemy lśnić
Daleko stąd
W przestrzeni i czasie
Zbliż się do mnie"

Tylko muzyka mi nie pasuje. Potrzebuję czegoś delikatniejszego niż gitara. Może fortepian?



11 sierpnia 2006
23.03

Dzisiaj po raz pierwszy od dwóch dni zszedłem na dół. Oczy wszystkich momentalnie skierowały się w moją stronę. Mimo tego, że od kilku lat wraz z bratem występujemy na scenach itp., to nie lubię, kiedy wszyscy patrzą tylko i wyłącznie na mnie.
No, jeden wyjątek jednak był. Sophia odwróciła się, gdy tylko usłyszała moje kroki. Najwyraźniej uważała,  że to jej wina, że izolowałem się od rodziny.
Ale wcale tak nie było.
Trudno to wytłumaczyć, ale nie byłem na nią zły. Jasne, czułem się urażony itd, ale nie miałem jej tego za złe. Chyba rozumiem, co jest powodem jej odmowy... Jesteśmy znani. Sophia też nas zna, więc słyszała jaki mam wizerunek. Muszę z nią porozmawiać, ale najpierw... trochę ochłonę.
Moja kariera chce zniszczyć moją miłość?
Tak, w moich "ustach" to musi brzmieć dość dziwnie. Miłość. Gitarzysta Tokio Hotel się zakochał. Na serio się zakochał, taką prawdziwą miłością...
Wprawdzie plotki, które rozpowszechnia prasa są po części prawdziwe: zdarzają mi się jednonocne przygody, jednak jest to dość znikoma  ilość i tylko po alkoholu.
Tak, wiem, słabe usprawiedliwienie.
Zakochałem się. Muszę to przyznać.
Kocham Sophię Grun. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Zakochałem się w kimś, kogo nie znałem.
Nie ma tu znaczenia jej wygląd. Nie obchodzi mnie on. Sophia jest dla mnie po prostu wcielonym aniołkiem.
Nie jestem pewien, czy jestem dla niej odpowiednim chłopakiem, ale trzeba spróbować, żeby się przekonać, prawda?


12 sierpnia 2006
16.43

W końcu porozmawiałem z Soph. Dzisiaj po śniadaniu ją zaskoczyłem.
-Soph, możemy pogadać? - spytałem ostrożnie
-Jasne, Tom... - powiedziała podobnym do mojego tonem
-Chyba wiem, czemu mi odmówiłaś.. Chodzi o moją opinię w mediach?
-Nie.. no może trochę.. Ale Tom, jeszcze za mało się znamy, żeby ze sobą być. 
-Soph...oboje wiemy, że coś między nami jest, jakaś chemia... ale nie będę cię pospieszał, masz czas, tylko proszę, przemyśl to, okej? Bardzo mi na tym zależy...
-Dobrze Tom, przemyślę to. Ale nie oczekuj ode mnie za wiele...Mam uraz do związków ze sławnymi ludźmi... - szepnęła ze łzami w oczach, na co moje serce stanęło. 
Uraz do związków ze sławnymi ludźmi? Najwyraźniej w przeszłości Sophii kryło się tajemnicze widmo, które wisiało nad nią do tej pory...
-Soph, nie płacz, spokojnie, rozumiem... - przytuliłem ją mocno, chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa, żeby czuła, ze zawsze przy niej będę. Odwzajemniła uścisk, mocno się przytuliła i wtuliła twarz w moją obszerną bluzę. Poczułem, jak moja koszulka robi się mokra od jej łez, więc przytuliłem ją mocniej. Pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy, a ona nagle odskoczyła, przeprosiła i pobiegła na górę.
A ja zostałem w tej kuchni i patrzyłem przed siebie.

Nareszcie mogę mieć jakąś nadzieję, że Soph ze mną będzie! Znamy się ledwie 10 dni... 10 wspaniałych dni, a ja już czuję się, jakbym znał ją całe życie...

Postaram się dać jej to, co we mnie najlepsze. Pokażę jej, że może mi zaufać i jej nie zranię. Nie mogę tego skopać, skoro dała mi szansę...



*********************************************************************************
Witam panie i panowie!
Znaczy najwyraźniej to hej Hana :)
Bo chyba nikt więcej tego nie czyta. A nareszcie zaczęło się coś dziać!
Wiem,  że krótko, ale taka wena mnie naszła. 
Nie wiem kiedy next, przepraszam za to, ale takie życie najwyraźniej, tutaj wszystko jest zależne od zachcianek mojej weny, już nawet nie od mojego czasu, tylko od weny.

Jedną rzecz powiem:


CHCĘ BYĆ SZCZĘŚLIWA!
I BĘDĘ CHOĆBYM MIAŁA SOBIE TO SZCZĘŚCIE SAMA NAPISAĆ!


Pozdrówka :*
Od waszej na zawsze
Kochającej Toma ;*

PS Jeśli czytasz, proszę, skomentuj, pozostaw po sobie jakiś ślad, napisz chociażby: "Jestem, czytam, masz dla kogo pisać!"...
Bo z każdym dniem, kiedy zaczynam pisać nowy odcinek, tracę wiarę, że mam dla kogo.
Nie mówię o tobie, Hana, bo ty zawsze jesteś, kocham cię za to :**

środa, 19 lutego 2014

6. ,,Wystarczył jej dotyk, żebym nie myślał o niczym innym poza nią."

8 sierpnia 2006
23.25

Od początku zacznę.

Kiedy rano się obudziłem, był przy mnie lekarz, wyciągał mi właśnie kroplówkę. Szybko sprawdził jak tam z moją nogą (już lepiej!) i zmienił opatrunek. 
-Jeszcze tylko parę dni i wszystko będzie po staremu, panie Kaulitz - uśmiechnął się do mnie
-Co pan przez to rozumie?
-Że za 3 dni możesz się zjawić  na zdjęciu szwów  i opatrunku. 
-Naprawdę? - spytałem zdziwiony
-Tak! Wszystko ładnie się goi, więc nie ma sensu cię męczyć - mrugnął do mnie - Ubieraj się, twoja rodzina zaraz powinna być.- powiedział i ruszył w stronę wyjścia
-Panie doktorze! - zawołałem go jeszcze
-Tak?
-Dziękuję..
-Dla takich chwil warto było męczyć się na studiach - powiedział wzruszony facet i wyszedł
Ja natomiast szybko się ubrałem, nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Soph. 
Nie wiem co się ze mną działo, chyba.. chyba mój brat miał rację...

Chyba się naprawdę zakochałem.
Ale parę dni? Co to jest parę dni? Nie znam jej nawet za dobrze.. Chociaż wiem o niej tyle rzeczy...
Wiem, ze jest uczulona na pyłek brzóz... Że nie znosi brukselki... Że kocha malarstwo..
Tyle wiedzy na początek mi wystarczy.

Gdy się ubrałem, lekarz przyniósł mi wypis, pożegnałem się z nim i ruszyłem do wyjścia.
Nagle rozległy się dźwięki "Schrei". To mój telefon dzwonił!
Spojrzałem na wyświetlacz i momentalnie wcisnąłem zieloną słuchawkę - Sophia!

-Halo? - odebrałem
-Tom? Możemy się trochę spóźnić, stoimy w korku... - w tle słychać było przekleństwa Gordona i śmiech Billa
-Okej, a gdzie jesteście? 
-Na Magdeburger Ring, koło Kannenstieg
O matko... Z Kannenstieg na Birkenallee, gdzie był szpital, był kawał drogi!
-Może przejdę się trochę w waszą stronę?
-Nie próbuj nawet! - krzyknęła dziewczyna - Masz zranioną nogę, spróbuj tylko gdzieś iść, to zaliczysz kopa w tyłek!
-Ale Soph, nic mi nie jest... Przecież normalnie już chodzę, wszystko gra... - próbowałem ją przekonać, ale nie podziałało
-Jak ruszysz się sprzed szpitala, to trafisz tam pobity!
-Okej.. dasz mi Billa na sekundę?
-Jasne. Bill, brat do ciebie!
-Halo?
-No siema, Bill, i tak pójdę w waszą stronę, jedźcie Olvenstedter Graseweg, okej?
-Jasne, nie ma sprawy.
-Jakby Soph pytała co chciałem... to coś wymyśl, tak?
-Nie ma sprawy
-Dzięki, jesteś super..
-Wiem, nie musisz mi tego mówić - wyczułem uśmiech w jego głosie
-To do zobaczenia?
-A jakże, see you, bracie.


Rozłączyłem się i wyszedłem przed szpital.
Świeciło piękne słońce, wiał delikatny wietrzyk i było cudownie...
Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby towarzyszyła mi teraz pewna osoba...
Ruszyłem przed siebie w stronę Neustadter Feld. Tam powinienem ich spotkać.
Po 15 minutach cały się zgrzałem, musiałem zdjąć bluzę i niosłem ją teraz w torbie, którą miałem na ramieniu. Noga mnie nie bolała, właściwie jej nie czułem. Było okej.

Po pół godzinie doszedłem do końca tej głupiej ulicy i skręciłem w Magdeburger Ring. Stanąłem na zjeździe do centrum i czekałem. Niedługo potem zobaczyłem granatowe Audi mojego ojczyma, więc pomachałem do nich.  Auto zahamowało i zatrzymało się koło mnie, a na chodnik wyskoczyła Sophia i zaczęła mnie zwymyślać od debili, idiotów, powiedziała, że mam orzeszek zamiast mózgu i chyba mi się w tym upale rozpłynął...
Ahh, kocham jak ona na mnie krzyczy...

-Soph, nic mi nie jest, proszę, uspokój się...- złapałem ją za ramiona i przytrzymałem.
Wzięła głęboki oddech i przytuliła mnie.
-Dobrze, że już wszystko okej...
-Wiem, też się cieszę że cię widzę - spojrzałem na nią z uśmiechem, a potem podniosłem głowę i zobaczyłem za nią mojego brata, który szczerzył zęby, patrząc na nas. Napotkał mój wzrok i zrobił minę w stylu ,, Kocham ją, o matko, kocham" i zrobił taki typowy całuśny dziubek. Moja reakcja?
Mój środkowy palec podniósł sie do pionu, na co Bill tylko się zaśmiał.

A jeszcze nawiązując do tego, że Soph mnie przytulała:

Kiedy mnie dotykała, ogarniało mnie takie wewnętrzne ciepło.
Nie wiem jak to opisać, ale myślę, że jak to przeczytam za parę lat, będę wiedział o co chodzi.
Było mi przyjemnie... Wystarczył jej dotyk, żebym nie myślał o niczym innym poza nią.

Aniołek oderwał się ode mnie i odsunął na bok. W tym momencie rzucił sie na mnie Bill i mocno mnie uściskał. 
-To dziwne nie mieć cię w domu...
-Wiem, beze mnie jest pusto - mruknąłem złośliwie, ale w gruncie rzeczy sam stęskniłem się za Billem. Kiedy będziemy starsi, będziemy musieli mieszkać razem. Albo chociaż niedaleko siebie. Nie dałbym sobie rady, gdybym miał żyć z dala od Billa.

Potem wyściskała mnie mama i Gordon.
A właśnie, a' propo Gordona...
Naprawdę podziwiam faceta. Potrafił dać mi i Billowi prawdziwie szczęście, zastąpił nam ojca, to dzięki niemu obaj pokochaliśmy muzykę... I na dodatek przy tym wszystkim dał szczęście naszej mamie... 
Cała nasza trójka będzie mu wdzięczna do końca życia...
Podniósł mamę z dołka w jaki wpadła po rozstaniu z tatą...  Dał nam rodzinę, prawdziwą rodzinę.

Dojechaliśmy do domu, a tam?
Właściwie to nic ciekawego się nie wydarzyło.

Spędziłem czas z chłopakami i Soph. Świetnie nam razem było, Aniołek miał z chłopakami świetny kontakt. Obejrzeliśmy parę komedii, jeden horror (niestety Soph akurat wyszła).
Wieczorem... 

Hmm, wieczorem porozmawiałem z Soph.
Siedziała w kuchni jedząc kanapkę. Stałem za nią i podziwiałem jej rude włosy... Były naprawdę gęste i piękne... Ten kolor był aż nierzeczywisty!

Podszedłem bliżej i dotknąłem jej ramienia.
-Co tak po cichu siedzisz?
-Lubię ciszę... a poza tym wcale nie jest cicho. Zamknij oczy - powiedziała, a ja posłuchałem.
Słyszałem śpiew ptaków, może słowika? Słyszałem szum rzeki płynącej niedaleko stąd... I słyszałem śmiech dzieciaków, które gdzieś blisko grały jeszcze w piłkę.
-Faktycznie, nawet kiedy jest cicho, nie jest cicho...- zaśmiałem się, a ona przyłączyła się do mnie
-To co, Tom, o czym chciałeś porozmawiać? - spytała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Skąd wiedziała?? - Hahaha, nie rób takiej miny! Widać, że coś ci leży na sercu. Mów, śmiało.
-No właściwie to masz rację... Chodzi o to... pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę?
-Jasne, była dopiero wczoraj, sklerozy to ja nie mam - uśmiechnęła się uroczo
-I powiedz... słyszałaś moje ostatnie słowa?
-Tak, Tom... słyszałam.. - powiedziała spokojnie
-I chciałem ci powiedzieć... chciałem powiedzieć,  że... - zarumieniłem się! Cholera, wiedziałem! No nie! Czemu jestem taki nieśmiały w stosunku do dziewczyn, które mi sie podobają?
-Tom... - położyła rękę na mojej dłoni - Spokojnie, możesz mi wszystko powiedzieć...
-Okej.. Soph, chodzi o to, że ... podobasz mi się. Chyba się w tobie zakochałem...
Cisza. Kompletna cisza...
-Soph?
-Jestem, słyszę... Tom.. to słodkie z twojej strony, ale... nie jestem gotowa na związek z tobą, mam nadzieję, że zrozumiesz... - szepnęła i uciekła.

,, Nie jestem gotowa na związek z tobą" - te słowa dźwięczały mi w uszach.
Pierwszy raz w życiu dostałem kosza. I to od jedynej dziewczyny, która naprawdę mi się podobała.

Ale nie poddam się.
Będę o nią walczył.

Tom Kaulitz odmeldowuje się.
Do kiedyś.





A więc moi drodzy, mamy odcinek! Wow, jak mnie tu dawno nie było... Szok!
Ale tak jakoś mnie wena wzięła i napisałam. Mam nadzieję, ze się podoba.
Jest brzydka pogoda, a tu w opowiadaniu sierpień, słoneczko... Ahh, po prostu jak pisałam, miałam wrażenie, że na moją twarz padają promienie słońca...
Kończę ględzić, see you soon!
A jak chcecie sobie coś innego poczytać, to zapraszam tu --> mój drugi, a raczej pierwszy blog.

Pozdrówka!
Kochająca Toma ;**

poniedziałek, 2 grudnia 2013

5) 7 sierpnia 2006

7 sierpnia 2006
23.34

Ok, trochę się dzisiaj wydarzyło.
Jakbym nie mógł mieć spokojnego życia, takiego jak przed tygodniem...

No to od początku:

Gdzieś o pierwszej przyszedł do mnie Bill razem z mamą.
-Hej - przywitałem się z bratem, dałem mamie całusa i popatrzyłem na nich - Co tak późno?
-Taak, Tom, wiem, że chcesz spytać czemu Sophia nie przyszła - powiedział nieco sarkastycznie mój bliźniak - Jest chora, nie miała siły przyjść. Gordon z nią został.
No nie powiem, przestraszyłem się. Moje słoneczko jest chore? Niemożliwe!
-Co jej jest? -spytałem natychmiast, na co moja rodzicielka roześmiała się. Spojrzałem na nią spode łba, jak może śmiać się z choroby mojego Aniołka?
-Ma migrenę, wczoraj wieczorem poszła się przejść, padał deszcz, ona była bez kurtki i kaptura, przewiało ją i dzisiaj okropnie boli ją głowa. A śmieję się z tego, że bardziej troszczysz się o nią niż o siebie, skarbie - uśmiechnęła się do mnie po maminemu.

Ja? Bardziej o nią niż o siebie?
Hmmm...
Może i coś w tym rzeczywiście jest...
Wiecie, ja ją chyba... albo nie. Bo jeszcze zapeszę.
Nic nie mówiłem, wy nic nie słyszeliście. Wcale nie jestem w niej zakochany. 

-Synku, jak się czujesz? - usłyszałem pytanie mojej mamy
-Dobrze, nic mnie nie boli, chciałbym już wyjść do domu.. - powiedziałem smutno. Może się nabierze, może się nabierze...
-Porozmawiam z lekarzem o tym, kiedy będzie cię można zabrać do domu, dobrze?
YES!!!!
-Dobrze mamo... - powiedziałem "nieco przygnębiony".
Hahahahahahahahahahah, no to ostro.
Mama wyszła, a ja z Billem mieliśmy ostrą bekę z tego, że dała się nabrać. O przepraszam. Sophia by mnie poprawiła: Mieliśmy ubaw, nie bekę.

Scheisse...
Kocham ją.
Nieee, Tom Kaulitz się zakochał?
Niemożliwe.

No, okazało się, że już jutro będę mógł wyjść, więc jeszcze tylko jedna noc bez mojego Aniołka i wracam do gry!

Trochę z Billem posiedzieliśmy i porozmawialiśmy.
Ciągle wspominałem o Sophii, Billa strasznie to denerwowało. Ciekawe dlaczego? *sarkazm*
Ogółem mówiliśmy o miłości. 
Bill uważa, że istnieje coś takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia i że naprawdę można zakochać się w parę chwil.

Czy się z nim zgadzam?



Tak.

Tom Kaulitz nie może wierzyć w coś takiego. Ja wierzę w miłość na jedną noc i nie ma mowy o niczym innym.

Nie powinienem potrafić kochać.

Nie mogę.

Ale kocham ją bardziej niż siebie, oddałbym za nią życie...
Nie potrafię bez niej żyć, jest dla mnie jak narkotyk.
Nie wyobrażam sobie życia bez niej, muszę ją mieć koło siebie, kiedy jej nie ma, nie jestem sobą....

Kocham cię, Sophio Grun, słyszysz???
Kocham jak wariat!!!


I w ogóle, pogadałem sobie z moim bratem w końcu, potem pograliśmy w karty, posiedział do wieczora i koło 20.00 polazł do domu.


A jak już polazł, to się wyciągnąłem na łóżku i odprężyłem.

Przez dłuższy czas spierałem się z myślami - zadzwonić do Soph, czy nie?
W końcu zadzwoniłem!


Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
J: Hej Sophia...
S: Tom? Hej..
J: Co robisz?
S: A nic, maluję, a ty?
J: Nic...
S: Tom.. Po co zadzwoniłeś?
J: Chciałem spytać co u ciebie słychać, dowiedzieć się....
S: Czego?
J: Czy dalej boli cię głowa?
S: Już mniej, dzięki za troskę..
J: To ja już kończę..
S: Ja też..
J: Soph..
S: Tak, Tom?
J: Dobranoc.. aniołku 

KONIEC ROZMOWY


JESTEM OKROPNYM TCHÓRZEM!!!
Nienawidzę tego, że się rozłączyłem.
Jak mogłem?
Co mnie w ogóle podkusiło, żeby powiedzieć do niej aniołku?
Nienormalny jakiś jestem i tyle..


Dobra, gonią spać....

Dobranoc, aniołku...



Tom










Okej, udało sie!!!
FINALLY!
Soon'y się skończyły!!!


Napisałam!
Sorka, że tak krótko, ale time is running out i w ogóle, nie?

Jestem so proud of me :D
Że napisałam w sensie :)



Pozdrawiam wszystkich i dzięki , że czekaliście!!!!!


Wasza
Kochająca Toma ;*

środa, 4 września 2013

4) 6 sierpnia 2006

2006, 08, 6
10:00



Wtedy w nocy, to schodziła Sophia.
Bardzo się zdziwiła, kiedy zobaczyła, że nie śpię.

-Tom? Czemu nie śpisz? - spytała nieco zaspana
-A tak sobie, wiesz. Siedzę i mi się nudzi troszkę  -uśmiechnąłem się
-Bardzo boli? - spytała uśmiechnięta
-Aha.. - pokiwałem głową robiąc minę zbitego psa, a ona zmarszczyła czoło
-Zaraz wrócę, czekaj. - wyszła z pokoju i po chwili wróciła ze szklanką wody i paczką tabletek.
-Zbawienie idzie! - powiedziałem i osunąłem się teatralnie na poduszki
-Tooom - zaśmiała się Sophia, jej ząbki zalśniły w świetle księżyca
-Co ja?
-Przestań, jeszcze coś sobie zrobisz - pogłaskała mnie po głowie i usiadła koło mnie na kanapie.
Spróbowałem przesunąć się, aby zrobić jej miejsce, ale gdy tylko się poruszyłem, tak mnie zabolało, że mało się nie porzygałem.
Zakołowało mi się przed oczami i na serio opadłem na poduszki.
-Tom? Co się dzieje? Zbladłeś.. - mówiła przestraszona Sophia
-Nic mi nie jest - mówiłem słabym głosem. Nagle poczułem, że zawartość żołądka podchodzi mi do gardła - Sophia... Daj mi jakąś miskę..
-CO? - zrobiła wielkie oczy, a ja już na serio prawie rzygałem
-Daj miskę!- krzyknąłem, a Sophia poleciała do kuchni, przybiegła z michą, taką na pranie i podsunęła mi ją pod brodę w idealnym momencie. Zawartość mojego żołądka wylądowała w misce trzymanej przez Sophię. W czasie torsji Sophia głaskała mnie po głowie, po plecach i szeptała "Spokojnie Tomi, spokojnie".
Gdy w końcu już wszystko co miałem w żołądku, opuściło go, otarłem drżącą ręką buzię i położyłem się na poduszkach. Sophia zniknęła w łazience,a po chwili wróciła z pustą, wymytą miską.

-Tom.. - popatrzyła na mnie z troską - Co się dzieje? Bardzo boli?
-Aha.. Nie wiem.. - wymamrotałem
-Zawołać twoją mamę?
-Coś ty, nie wyciągaj jej z łóżka... Niech śpi, przeżyję... - wykrztusiłem z trudem
-Wiesz, że teraz nie mogę dać ci tabletek? Nie wolno brać ich na pusty żołądek.. - powiedziała smutno Sophia, a ja jęknąłem cicho.
-No nie... Sophia... proszę...
-Tooooom... - tak ślicznie przeciąga o w moim imieniu, prawda? - Nie mogę, naprawdę... Musisz coś zjeść..
-Ale jak coś zjem, to się porzygam...
-No widzisz.. po tabletkach też się porzygasz... i czemu tak brzydko mówimy? Mówi się zwymiotować, zwrócić, mieć torsje, a nie rzygać. - upomniała mnie, aż się uśmiechnąłem.
-Oj, Sophia... Niech będzie,  zwymiotuję.
-Naprawdę nic nie mogę zrobić. ..
-No dobra..
-Posiedzieć z tobą? - spytała i przekrzywiła lekko głowę tak, że włosy spadły jej za jedno ramię
-A chcesz?
-Chcę
-To posiedź..
-A ty chcesz?
-...Chcę
Uśmiechnęła się szeroko i usiadła na podłodze przy łóżku.
Zaczęliśmy rozmawiać i dużo jej o sobie opowiedziałem, jak jeszcze nikomu oprócz Billa.
Dowiedziałem się też dużo o niej. Mieszka od urodzenia w Farsleben, a do szkoły chodziła w Wolmirstedt, tam gdzie ja! Nigdy jej tam nie widziałem... Dziwne.

Jej mama zmarła, gdy Sophia miała 10 lat. Chorowała na białaczkę mieloblastyczną (jeśli dobrze zapamiętałem). Aniołek bardzo przeżył jej śmierć, do tej pory nie może się pozbierać. W pewnym sensie ją rozumiem, z ojcem nie mam kontaktu od 10 lat. Czasem jest mi ciężko, ale mam Gordona, a ona jest całkiem sama...

Niedawno jej ojciec odkrył, że ma spore uzdolnienia artystyczne, więc rygorystycznie zmuszał ją do ćwiczeń. Kiedy nasz bus zderzył się z ich autem, ojciec właśnie wiózł ją do internatu szkoły plastycznej w Hamburgu. Miała tam przez sześć (!) dni w tygodniu rysować parę godzin dziennie, ćwiczyć warsztat. Bardzo się stawiała, ale ojciec zagroził, że wyrzuci ją z domu, więc chcąc nie chcąc musiała się zgodzić.

-A o co się pokłóciliście wtedy, kiedy wychodziłem ze szpitala?
-Tata powiedział, że mam pojechać do tej szkoły, a ja się nie zgodziłam, bo nie chciałam go zostawiać... - zaszkliły jej się oczy, a po chwili już płakała - Powiedział.. że.. nie chce mnie więcej na oczy widzieć, jeśli tam nie pojadę. Kocham go, ale nie mogę, nie mam już na to siły. Nie chcę rysować, chcę być architektem. A on mówi, że to bez sensu, że nie dam sobie rady, że nie umiem liczyć.. A z matematyki zawsze miałam dobre oceny, tylko on mi nie wierzy. Na świadectwach patrzył tylko na niemiecki, angielski i sztukę. Nic więcej go nie obchodziło.

Sophia płakała, a ja nie wiedziałem co robić. Spanikowałem!
Popatrzyłem na nią i po prostu ją przytuliłem, nie miałem pojęcia co mogę jej powiedzieć...
Wtuliła się we mnie mocno, czułem jak jej łzy kapią mi na koszulkę.
Podłożyłem dłoń pod jej podbródek i delikatnie podniosłem jej głowę do góry. Popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczkami.

-Może się nie znam, ale jak dla mnie, to powinnaś zrobić to, czego pragniesz. Popatrz na mnie i Billa. W szkole sobie z nas żartowali, mówili, że nigdy nie wyżyjemy z muzyki i co? Teraz niektórzy z nich pewnie nas słuchają! Nie martw się, jeszcze pogodzisz się z tatą. Przebaczy ci i zrozumie.
-Naprawdę tak myślisz?
-Nigdy cię nie okłamię, obiecuję.
-Słowo?
-Słowo. - pocałowałem ją w policzek, a ona uśmiechnęła się tylko i mnie przytuliła.

A ja wewnętrznie po prostu.. skakałem z radości! Boże.. wiecie jaką ona ma miękką skórę? Taką gładziutką i pachnie truskawkami... I jak jej dotykam, to aż mnie dreszcze przechodzą...

Ok. Uspokoiłem się, mogę pisać dalej.

W końcu, nie wiem kiedy, oboje zasnęliśmy, a kiedy się obudziłem, Sophia leżała obok mnie z głową na moim ramieniu.

Spojrzałem na zegarek, była 6 rano!
Westchnąłem i spojrzałem na Sophię. Spała sobie, przytulona do mnie i oddychała spokojnie przez sen.Na jej policzkach można jeszcze było dostrzec ślady wczorajszych łez.

Usłyszałem jak ktoś schodzi z góry. O tej porze mógł to być Gustav lub mama.
Nie myliłem się.

Do salonu weszła mama i spojrzała na mnie dziwnie.

-Tom? Co tu robi Sophia?
-Ciszej, nie obudź jej, proszę.. Zeszła w nocy i... - opowiedziałem całą historię.
-Trzeba mnie było obudzić! Tom, jeśli źle się czujesz, zawsze możesz mnie obudzić! 
-Mamo... przetrwałem, żyję... Nie róbmy afery - powiedziałem i zaraz się skrzywiłem, bo Sophia poruszyła się przez sen i dotknęła mojej nogi.
-Boli? 
-No, strasznie... Mamo...
-Tom, jak wszyscy wstaną, to zawozimy cię do lekarza, i nie chcę słyszeć słowa sprzeciwu!
-Dobrze...

Potem obudziła się Sophia, wstała i zrobiła mi (kochana) śniadanie, które ledwo tknąłem, tak mnie żołądek bolał po wczorajszym. 
Kiedy w końcu z góry zwlekli się Bill i Geo, mama kazała wszystkim się pospieszyć, bo mamy zawieźć Toma do lekarza. Ale miałem ubaw z Billa! Jak to usłyszał, to aż mu włosy oklapły! 

Wszyscy się o mnie martwili, aż mi miło było, że tyle osób się o mnie troszczy. Ale najbardziej Sophia.. Nie mogę przestać o niej myśleć...

No i zebraliśmy sie w końcu gdzieś po 12 i pojechaliśmy do tego szpitala w Magdeburgu.
Jechaliśmy dwoma samochodami: mamy i Gordona. Do auta musieli mnie prawie nieść i bolało to tak, jakby ktoś mi nogę piłował na pół, potem zanurzył w kwasie, przyszył i jeszcze raz przepiłował.

Po mniej więcej pół godziny dojechaliśmy do tego szpitala no i znowu było to wnoszenie mnie o schodach na izbę przyjęć. Miła starsza pani z recepcji, którą nie wiem czemu drażnił Bill, wsadziła mnie na wózek i zawiozła do sali, gdzie dała mi piżamkę i kazała się przebrać. No i jak zdjąłem spodnie, to zobaczyłem, że cały opatrunek, opatrunek który miałem zmienić za dwa dni, jest przesiąknięty krwią i jakby.. ropą?

Przebrałem się w tą głupią piżamkę szpitalną i położyłem na łóżku. Przylazł lekarz i odwinął bandaż z rany. Popatrzył trochę, zostawił odkrytą i zawołał pielęgniarkę żeby mi krew do badań pobrała. Przyszła taka śliczna blondyneczka i uśmiechała się do mnie cały czas, pobierając mi krew, ale.. nie chciałem z nią flirtować. Kiedyś bym takiej okazji nie przepuścił, ale teraz... nie chciałem. Po prostu nie potrzebowałem flirtu. Chciałem tylko,żeby wreszcie przyszła Sophia. Tylko tyle. No i żeby mnie wypuścili zdrowego. 

No i po jakiejś godzinie, którą spędziłem lampiąc się w sufit ze słuchawkami w uszach, przyszedł lekarz i powiedział, że najprawdopodobniej doszło do zakażenia gronkowcem złocistym (whatever) i że muszę przez parę dni jeść antybiotyki i zostać w szpitalu na obserwacji. 

Jedyna myśl jaka mi wtedy przyszła do głowy: 
PANA POWALIŁO PROSZĘ PANA?!!???!! 

Ile można! Przecież tylko rozciąłem sobie szklanką nogę! I od razu zakażenie, antybiotyki i szpital!??!?!?!?


Pomocy, ludzie... pomocy...

Odkaził mi tą ranę, co bolało jak cholera, zawinął w nowy opatrunek i pozwolił w końcu wejść ludziom. 
Pierwsza do sali wleciała moja mama, a za nią.. Sophia. Dopiero za nią mój bliźniak.

Ale fajnie, co? A tak mi się fajnie zrobiło.. w brzuchu mnie jakby załaskotało jak ją zobaczyłem. O co chodzi?

No, wyjaśniłem wszystkim wszystko i pogadaliśmy sobie trochę. W trakcie naszego "gadanka" weszła pielęgniarka i założyła mi tą.. no.. kroplówkę! Właśnie...
I podłączyła leki przeciwbólowe! Nareszcie! O tak!!!!
Mama przyniosła mi obiad z kawiarenki na górze, zjadłem go i w końcu mi ulżyło! Zrobiło mi się tak fajnie.. bezboleśnie.
Oczy mi się zamykały, kiedy wychodzili, ale dobrze pamiętam, że Sophia na pożegnanie pocałowała mnie w czoło. 

Faaaaaajowo..
No, mnie się takie życie podoba.

Obudziłem się tak z godzinkę temu i dostałem śniadanie, które było znośne. Jajecznica.. nie lubię jajek... 
Jeśli wiecie o co chodzi oczywiście.

Teraz czekam na mamę i ludzi, bo obiecali, że będą jakoś ok. 12.
To tyle.

Narka

Tom





Teraz coś ode mnie ;D
Nareszcie coś napisałam!
Trudno było mi coś napisać, po takiej przerwie, ale jest! Udało się!
Nie wiem jak to bd z odcinkami teraz... Rok szkolny dopiero się zaczął a ja już jestem dobita. Takie to wszystko.., nijakie. 
Ostatnia klasa gimnazjum, masakra, już nas straszą egzaminem.
Mam zapowiedziany sprawdzian z fizyki z całego działu i z biologii z dwóch lat! Masakra..
Ale obiecuję że coś się bd pojawiało. Może nie za często, ale co najmniej raz na miesiąc, słowo!!
Jakieś komentarzyki może?

Wasza für immer 

Kochająca Toma ;*


niedziela, 1 września 2013

Wszystkiego naj, chłopaki !!!

Ok, notka dodawana z telefonu, więc sie ostro wkurzam.
Ale nie mogłabym nie wspomnieć o URODZINACH TOMA I BILLA!!!!!


Chłopcy, życzę wam, zebyscie zawsze byli uśmiechnięcin, żebyście tworzyli wspaniałą muzykę,  taką jak tylko wy potraficie. Żeby wszystko wam wychodziło,  żeby wasza płyta byla wielkim sukcesem, takim jak jeszcze żadna.

Tom: życzę ci szczescia z Rią, żebyście byli razem szczęśliwi,  żebyś nadal był tym słodkim debilem ktorego tak kocham. Żebyś nigdy nie smutal i zeby Ria już zawsze i na wieki wieków cie kochala.

Bill: życzę ci prawdziwej miłości,  takiej jak sobie marzysz . Żeby twoja kobieta cie pokochala całym sercem i duszą za to jaki jestes.

Chłopaki ich liebe dich für immer!!!!!

Ludzie przepraszam ze notki nie ma, ale juz jutro sie pojawi, obiecuję.

Dobra, swietujmy urodziny bliźniaków! !!
Ja mam zamiar podspiewywac happy birthday, sluchac TH i moze narysowac chlopakow? Nie bd to piekne, ale bd.

Pozdrawiam was wszystkich
Kochająca Toma ;*

piątek, 2 sierpnia 2013

3) 4.08.2006

2006, 08, 4


Nie wytrzymam dłużej! Muszę być z Sophią!
Muszę! Zabiję się, jeśli ona mnie odrzuci...

Ok, od początku:
Rano (dobra, koło 12) obudził mnie Bill.

-Tom! - krzyknął, a ja od razu poderwałem się do góry.
-Co? Jaka armata? - spytałem nieogarnięty.
-Co? -zaśmiał sie brat
-Nieważne... To co, jak tam noc? Jak Sophia?
-Z Sophią nieźle, trochę nam w nocy popłakała, ale udawaliśmy, że nie słyszymy.
-Gdzie spała?
-No u ciebie, w końcu ją poprosiłeś, tak?


Od teraz kocham moje łóżko... Jak się będę w nie kładł, od razu przypomni mi się Sophia.

-No tak, dobrze, że posłuchała..- powiedziałem zadowolony- To co, kiedy możemy się wynosić? Aha, i gdzie Sophia?
-Sophia jest u taty, a ty się ubieraj, bo zaraz lekarz przyniesie wypis i się zmywamy.
-Jasne.

Ubrałem się, miałem kłopoty z wciągnięciem spodni na zranioną nogę, ale dałem radę, dobrze, ze mam takie luźne ciuchy.

Lekarz przyniósł wypis, objaśnił jak mam oszczędzać nogę, zmieniać opatrunek, kiedy przyjść na zdjecie szwów i kontrolę i takie tam, pożegnaliśmy się i wyszliśmy na korytarz. No, co prawda, to ja nie wyszedłem, a ledwo wykuśtykałem, wspierając się na bracie i kuli.
-Sophii jeszcze nie ma, pójdziemy po nią? - spytałem Billa
-Już tęsknisz, co? - powiedział sarkastycznie Czarny
-Przestań, Bill...
-Niech ci będzie, chodź.

Poszliśmy na intensywną terapię. Oczywiście nie wpuszczono nas, ale czekaliśmy przed wejściem.
Jakieś 10 minut potem wyszła Sophia. Była zapłakana, naprawdę, aż mnie w sercu ukłuło, jak to zobaczyłem. Jej śliczne niebieskie oczka były zaczerwienione i zapuchnięte, włosy nieco potargane, ale i tak wyglądała pięknie.


Podeszła bliżej, a ja przesunąłem się jakoś w jej stronę i kiedy była tuż obok mnie, przytuliłem ją.

-Sophia, co się stało? Z tatą wszystko ok?
-Tak, jasne... - wychrypiała Sophia

Właśnie, jeszcze jej głos.
Pomyśl, jaki dźwięk lubisz najbardziej w świecie? Piosenkę, dźwięk wydawany przez instrument?
Ja najbardziej kocham dźwięki gitary, ale jej głos, to było coś... anielskiego. Jakby anioły śpiewały..

A wracając:

-Co się stało?
-Nie, nic... - mówiła, ale dalej przytulała się do mnie, jakby potrzebowała ochrony. Chciałem jej ją dawać.
-Przecież widzę - podłożyłem rękę pod jej podbródek i wypchnąłem go do góry. Popatrzyła na mnie swoimi ślicznymi oczami, po prostu się rozpłynąłem...
-Tom... - powiedziała, a blask jej oczu przyćmiły łzy - Potem ci powiem, dobrze? Na razie jedźmy.. Do twojego... waszego - poprawiła się patrząc na Billa - waszego domu...
-Dobrze, chodź...- powiedziałem i ruszyliśmy w stronę wyjścia

Zabrało nam to trochę czasu ze względu na moją nogę. Naprawdę mnie bolała, kiedy na niej stawałem, ale ze względu... no dobra, samego siebie nie będę okłamywał.. ze względu na Sophię starałem się iść normalnie i nie okazywać bólu.
Ona chyba się tego domyśliła, bo szła koło mnie i podpierała mnie. Miała takie malutkie, delikatne ręce. Kiedy mnie dotyka, to po prostu... raj.. Tak mi miło... Świetne uczucie..

Dotarliśmy w końcu do naszego busa. Kiedy zobaczyłem schodki, załamałem się i klasnąłem dłonią w czoło, a Sophia roześmiała się. Tak... jakby dzwoniły srebrne dzwoneczki...

Pomogła mi wejść do busa i usiąść na kanapie, gdzie rozłożyłem się i odetchnąłem.
Usiadła obok mnie.

Po chwili z części sypialnej wyczłapali się Georg i Gustav, przywitaliśmy się, Geo trochę podpytywał o moją nogę, oczywiście powiedziałem, że wcale mnie tak bardzo nie boli, a on pokiwał ironicznie głową.
Zadzwonił telefon Billa, to był Jost. Brat odebrał słuchawkę i trochę z nim porozmawiał. Okazało się, że kierowcę naszego busika pozbawiono tymczasowo prawa jazdy, więc trzeba się wykosztować na taryfę albo zadzwonić po mamę.

-No i co robimy? - spytał Czarny, miał tą swoją zagubioną minkę, jak wtedy, gdy zgubiliśmy się w Hamburgu, gdy mieliśmy po 5 lat.
-Nie będziemy mamy wyciągać z domu tylko po to, żeby po nas przyjechała i zawiozła z powrotem do domu. Stać nas chyba na taryfę. Wyciągajcie całą kasę jaką macie.
Ja miałem 10 euro, Bill 5, Gustav nic, Georg 10.
-Ok, czyli 25 euro... Niech któryś z was skoczy spytać ile trzeba by zapłacić za dojazd do Loitsche
Skoczył Georg, a po chwili wrócił mówiąc:
-Powiedział, że gdzieś z 50 euro
-No to brawo...
-Chłopaki... - odezwała się nieśmiało Sophia - Ja mam 25 euro, mogę wam dać...
-Nie no, Sophia, nie będziemy brać od ciebie pieniędzy..  - powiedziałem - Na pewno jeszcze coś się znajdzie... U mnie w torbie powinien być ten nasz zapas na czarną godzinę, Bill, sprawdzisz?
-Jasne.

Bill wrócił z dwudziestoma euro w ręku.
-Dobra, to brakuje jeszcze pięciu.. Chłopaki sprawdzać po kieszeniach czy nie macie.
-Tom.. - powiedziała cichutko Sophia - Ja przecież też jadę, muszę wam dać trochę pieniędzy.. Masz.. - wręczyła mi piątkę.
-Sophia... - spojrzała na mnie tym spojrzeniem, które mówi "Nie kłóć się! Nie kłóć sie!" - Niech będzie...
Ale oddam ci jak tylko przyjedziemy do domu. - Sophia westchnęła, ale już ze mną nie dyskutowała.

Podniosłem się na nogi i od razu skrzywiłem się, gdy postawiłem zranioną nogę na ziemi. Bill i Georg spojrzeli po sobie i wzięli mnie pod ramiona, prawie znieśli po schodach i postawili przy postoju taksówek.
Po chwili wrócili z bagażem. No i nagle okazało się,  że Bill jak chce, to uniesie te swoje walizki. Tylko nie wolno mu panikować.

Ja i Sophia staliśmy przy znaku oznaczającym postój taksówek i obserwowaliśmy ich, jak znoszą te torby. Na koniec zamknęli busa i ruszyli w naszą stronę. Zawołali taksówkę, największą jaka była, i jakoś wciskaliśmy do niej walizki. Na szczęście my (ja, Geo, Gust i Sophia) mieliśmy razem 6 toreb, a Bill jeszcze 5, więc wyszło na to, ze musi zostawić dwie. Odniósł je z nieszczęśliwą miną do busa, a kiedy wrócił, zapakowaliśmy się do taksówki. Była nas piątka, siedzieliśmy tak:
z przodu Gustav, a z tyłu licząc od lewego okna: Bill, Georg, ja, Sophia. Ciasno było, naprawdę ciasno...
Na szczęście siedziałem koło Sophii. Przez te pół godzinki rozmawialiśmy o wszystkim, o muzyce, sztuce.. Była naprawdę inteligentna. Wiedziała bardzo dużo rzeczy nie tylko na temat sztuki, ale też muzyki! Chciałbym też być taki mądry jak ona...

No i w końcu, o godzinie 14.30 przyjechaliśmy do domu! Taaa, tylko mieliśmy być dzień wcześniej, ale co tam...
Zapłaciłem równo 50 euro. Zdzierstwo jakieś w tym kraju się szerzy...

Wysiedliśmy, wyładowaliśmy się i staliśmy przed domem. Moim domkiem!
Staliśmy na podjeździe zastanawiając się jak wnieść te walizy do domu, gdy otworzyły się drzwi wejściowe i stanęła w nich mama.
Nareszcie!
Pobiegła do nas ze łzami w oczach i uściskała mnie i Billa. 
-Boże, nie macie pojęcia jak mnie nastraszyliście, zadzwonił do mnie Jost, powiedział, ze był wypadek, że jeden z Kaulitzów jest ranny, nie chciał mi powiedzieć który, zamartwiałam się tu o was, a wy co? Nawet do matki nie zadzwonicie, nie napiszecie! - zawsze kiedy jest szczęśliwa zaczyna dużo mówić.
-Przepraszamy - powiedziałem równo z Billem
-O, wy... Tylko więcej mnie tak nie straszcie, dobrze? - przytuliła nas ze łzami w oczach. Za każdym razem, gdy patrzyłem jej w oczy, miałem wrażenie, że patrzę w lustro. 


Po chwili odsunęła się i zmierzyła nas wzrokiem.
-No, to któremu coś się stało? - popatrzyła groźnie, a ja pochyliłem głowę i podniosłem rękę do góry. - Wiedziałam! Bill jest ostrożniejszy, a tobie Tom zawsze szaleństwa w głowie!
-Mamo, to szklanka spadła ze stołu, a ja na nią.. - mówiłem z miną mówiącą "wcale tego nie chciałem, tak wyszło"
-Jasne, teraz będziesz wymyślał! Wejdziemy do domu, to pokażesz mi co sobie zrobiłeś, dobrze?
-Dobrze - powiedziałem i ją przytuliłem - Tez się cieszę, że cię widzę 
Odwzajemniła uścisk.
-No, a was chłopcy witam. Rozumiem, że zatrzymacie się u nas na trochę? - mówiła patrząc na G'sów
-Tak, o ile nie sprawi to pani kłopotu
-Ależ skąd, jesteście zawsze mile widziani! A ta młoda dama kim jest? - spytała patrząc na Sophię
-Mamo, to jest Sophia, jechała z tatą tym autem, z którym nasz bus miał wypadek. Jej tata jest w szpitalu, a ona nie ma gdzie mieszkać, dlatego przez pewien czas zamieszka u nas, dobrze? - spytałem z miną słodkiego szczeniaczka
-Dobrze - mama uśmiechnęła się do Sophii - Chodź, po raz pierwszy od dawna nie będę jedyną kobietą w tym domu. Gordon zaraz przyjdzie i pomoże wam wnieść bagaże do domu, bo sami chyba nie dacie rady! - krzyknęła idąc z Sophią w kierunku domu.
W tej samej chwili nadjechało auto mojego ojczyma. Gordon wysiadł z niego, uśmiechnął się, podszedł i uścisnął nas.
-Cześć Gordon - powiedzieliśmy z Billem
-Hej chłopaki! Mama już wam prawiła kazanie?
-Aha. - odpowiedzieliśmy
-No to chodźcie, pomogę wam z tymi walizami - chwycił dwie najcięższe i poszedł w kierunku domu
Geo, Bill i Gust wzięli po dwie, a ja najlżejszą, ostatnią.
I mimo to i tak wszedłem do domu jako ostatni. 

Teraz rozumiałem słowa lekarza "Nie przemęczaj nogi".
Czułem, że po prostu źle się czuję, było mi słabo. Wszedłem do domu, odstawiłem torbę i walnąłem się na kanapę. 
Usłyszałem jak mama woła mnie  kuchni, ale odkrzyknąłem słabo:
-Zaraz przyjdę, mamo

Zamknąłem oczy i złapałem się dłońmi za skroń. 
Po chwili ktoś usiadł obok mnie i pocałował mnie w czoło. Sophia.
Otworzyłem oczy. Siedziała obok mnie jak ten rudowłosy anioł.

-Bardzo boli? - spytała 
-Nie, nie bardzo,.. - spojrzała na mnie krytycznie - Dobra, okropnie.. Mogłabyś mi jakieś prochy przynieść? Mama ci da, tylko jakieś mocne, żebym zasnął na parę godzin...
-Jasne, zaraz wracam - uśmiechnęła się do mnie
I rzeczywiście po chwili była z powrotem ze szklanką wody i dwoma tabletkami.
-Połknij, twoja mama mi dała i powiedziała, że jak będzie bardzo boleć, to masz od razu mówić. Zaraz tutaj zresztą przyjdzie, mówi że chce na własne oczy zobaczyć czy nie oszukujesz - uśmiechnęła się słodko
Wziąłem z jej rąk leki i szybko połknąłem.
Parę minut później już zasypiałem, nie męczył mnie ból. Sophia siedziała przy mnie i głaskała mnie po policzku. 

-Śpij słodko, Tom - usłyszałem jej szept i zasnąłem

A teraz jest środek nocy i nie mogę zasnąć, bo mnie boli, nie mogę nikogo obudzić, bo wszyscy są na górze, a ja leżę w salonie i nie mogę sie ruszyć, bo mnie boli.

Więc piszę.

I to chyba tyle.
O, chyba ktoś schodzi na dół. Może ubłagam jeszcze dwie tabletki.
Spadam

Tom









*
No i ja na koniec się wtrącę.
Ludzie, normalnie mnie bierze gorączka, weźcie patrzcie:

Co poszło nie tak?

Trzeci rząd po prawej, lewa strona.
Pojawia nam się Bill.
Pytanie: Co Bill ma wspólnego z Justinem Bieberem?
Aha, tak jakbyś kogoś zastanawiało, tytuł kwejka to: Co poszło nie tak?

No nie.. Tyle lat, a ludzie dalej nie rozumieją...

Aha, no i niestety, informuję, że następna notka pojawi się po 26 sierpnia dopiero. Sorry, ale wyjeżdżam, a potem nie mam jak dodawać notek, więc... Wybaczcie i proszę, powróćcie jeszcze pod koniec sierpnia, bo wrócę. Słowo.

A jak tam odcinek się wam podoba? Jak dla mnie nawet niezły wyszedł :D
Pozdrówka i do końca sierpnia wytrzymajcie beze mnie
Będę za wami tęsknić!!!
Pozdrawiam

*