23.25
Od początku zacznę.
Kiedy rano się obudziłem, był przy mnie lekarz, wyciągał mi właśnie kroplówkę. Szybko sprawdził jak tam z moją nogą (już lepiej!) i zmienił opatrunek.
-Jeszcze tylko parę dni i wszystko będzie po staremu, panie Kaulitz - uśmiechnął się do mnie
-Co pan przez to rozumie?
-Że za 3 dni możesz się zjawić na zdjęciu szwów i opatrunku.
-Naprawdę? - spytałem zdziwiony
-Tak! Wszystko ładnie się goi, więc nie ma sensu cię męczyć - mrugnął do mnie - Ubieraj się, twoja rodzina zaraz powinna być.- powiedział i ruszył w stronę wyjścia
-Panie doktorze! - zawołałem go jeszcze
-Tak?
-Dziękuję..
-Dla takich chwil warto było męczyć się na studiach - powiedział wzruszony facet i wyszedł
Ja natomiast szybko się ubrałem, nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Soph.
Nie wiem co się ze mną działo, chyba.. chyba mój brat miał rację...
Chyba się naprawdę zakochałem.
Ale parę dni? Co to jest parę dni? Nie znam jej nawet za dobrze.. Chociaż wiem o niej tyle rzeczy...
Wiem, ze jest uczulona na pyłek brzóz... Że nie znosi brukselki... Że kocha malarstwo..
Tyle wiedzy na początek mi wystarczy.
Gdy się ubrałem, lekarz przyniósł mi wypis, pożegnałem się z nim i ruszyłem do wyjścia.
Nagle rozległy się dźwięki "Schrei". To mój telefon dzwonił!
Spojrzałem na wyświetlacz i momentalnie wcisnąłem zieloną słuchawkę - Sophia!
-Halo? - odebrałem
-Tom? Możemy się trochę spóźnić, stoimy w korku... - w tle słychać było przekleństwa Gordona i śmiech Billa
-Okej, a gdzie jesteście?
-Na Magdeburger Ring, koło Kannenstieg
O matko... Z Kannenstieg na Birkenallee, gdzie był szpital, był kawał drogi!
-Może przejdę się trochę w waszą stronę?
-Nie próbuj nawet! - krzyknęła dziewczyna - Masz zranioną nogę, spróbuj tylko gdzieś iść, to zaliczysz kopa w tyłek!
-Ale Soph, nic mi nie jest... Przecież normalnie już chodzę, wszystko gra... - próbowałem ją przekonać, ale nie podziałało
-Jak ruszysz się sprzed szpitala, to trafisz tam pobity!
-Okej.. dasz mi Billa na sekundę?
-Jasne. Bill, brat do ciebie!
-Halo?
-No siema, Bill, i tak pójdę w waszą stronę, jedźcie Olvenstedter Graseweg, okej?
-Jasne, nie ma sprawy.
-Jakby Soph pytała co chciałem... to coś wymyśl, tak?
-Nie ma sprawy
-Dzięki, jesteś super..
-Wiem, nie musisz mi tego mówić - wyczułem uśmiech w jego głosie
-To do zobaczenia?
-A jakże, see you, bracie.
Rozłączyłem się i wyszedłem przed szpital.
Świeciło piękne słońce, wiał delikatny wietrzyk i było cudownie...
Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby towarzyszyła mi teraz pewna osoba...
Ruszyłem przed siebie w stronę Neustadter Feld. Tam powinienem ich spotkać.
Po 15 minutach cały się zgrzałem, musiałem zdjąć bluzę i niosłem ją teraz w torbie, którą miałem na ramieniu. Noga mnie nie bolała, właściwie jej nie czułem. Było okej.
Po pół godzinie doszedłem do końca tej głupiej ulicy i skręciłem w Magdeburger Ring. Stanąłem na zjeździe do centrum i czekałem. Niedługo potem zobaczyłem granatowe Audi mojego ojczyma, więc pomachałem do nich. Auto zahamowało i zatrzymało się koło mnie, a na chodnik wyskoczyła Sophia i zaczęła mnie zwymyślać od debili, idiotów, powiedziała, że mam orzeszek zamiast mózgu i chyba mi się w tym upale rozpłynął...
Ahh, kocham jak ona na mnie krzyczy...
-Soph, nic mi nie jest, proszę, uspokój się...- złapałem ją za ramiona i przytrzymałem.
Wzięła głęboki oddech i przytuliła mnie.
-Dobrze, że już wszystko okej...
-Wiem, też się cieszę że cię widzę - spojrzałem na nią z uśmiechem, a potem podniosłem głowę i zobaczyłem za nią mojego brata, który szczerzył zęby, patrząc na nas. Napotkał mój wzrok i zrobił minę w stylu ,, Kocham ją, o matko, kocham" i zrobił taki typowy całuśny dziubek. Moja reakcja?
Mój środkowy palec podniósł sie do pionu, na co Bill tylko się zaśmiał.
A jeszcze nawiązując do tego, że Soph mnie przytulała:
Kiedy mnie dotykała, ogarniało mnie takie wewnętrzne ciepło.
Nie wiem jak to opisać, ale myślę, że jak to przeczytam za parę lat, będę wiedział o co chodzi.
Było mi przyjemnie... Wystarczył jej dotyk, żebym nie myślał o niczym innym poza nią.
Aniołek oderwał się ode mnie i odsunął na bok. W tym momencie rzucił sie na mnie Bill i mocno mnie uściskał.
-To dziwne nie mieć cię w domu...
-Wiem, beze mnie jest pusto - mruknąłem złośliwie, ale w gruncie rzeczy sam stęskniłem się za Billem. Kiedy będziemy starsi, będziemy musieli mieszkać razem. Albo chociaż niedaleko siebie. Nie dałbym sobie rady, gdybym miał żyć z dala od Billa.
Potem wyściskała mnie mama i Gordon.
A właśnie, a' propo Gordona...
Naprawdę podziwiam faceta. Potrafił dać mi i Billowi prawdziwie szczęście, zastąpił nam ojca, to dzięki niemu obaj pokochaliśmy muzykę... I na dodatek przy tym wszystkim dał szczęście naszej mamie...
Cała nasza trójka będzie mu wdzięczna do końca życia...
Podniósł mamę z dołka w jaki wpadła po rozstaniu z tatą... Dał nam rodzinę, prawdziwą rodzinę.
Dojechaliśmy do domu, a tam?
Właściwie to nic ciekawego się nie wydarzyło.
Spędziłem czas z chłopakami i Soph. Świetnie nam razem było, Aniołek miał z chłopakami świetny kontakt. Obejrzeliśmy parę komedii, jeden horror (niestety Soph akurat wyszła).
Wieczorem...
Hmm, wieczorem porozmawiałem z Soph.
Siedziała w kuchni jedząc kanapkę. Stałem za nią i podziwiałem jej rude włosy... Były naprawdę gęste i piękne... Ten kolor był aż nierzeczywisty!
Podszedłem bliżej i dotknąłem jej ramienia.
-Co tak po cichu siedzisz?
-Lubię ciszę... a poza tym wcale nie jest cicho. Zamknij oczy - powiedziała, a ja posłuchałem.
Słyszałem śpiew ptaków, może słowika? Słyszałem szum rzeki płynącej niedaleko stąd... I słyszałem śmiech dzieciaków, które gdzieś blisko grały jeszcze w piłkę.
-Faktycznie, nawet kiedy jest cicho, nie jest cicho...- zaśmiałem się, a ona przyłączyła się do mnie
-To co, Tom, o czym chciałeś porozmawiać? - spytała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Skąd wiedziała?? - Hahaha, nie rób takiej miny! Widać, że coś ci leży na sercu. Mów, śmiało.
-No właściwie to masz rację... Chodzi o to... pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę?
-Jasne, była dopiero wczoraj, sklerozy to ja nie mam - uśmiechnęła się uroczo
-I powiedz... słyszałaś moje ostatnie słowa?
-Tak, Tom... słyszałam.. - powiedziała spokojnie
-I chciałem ci powiedzieć... chciałem powiedzieć, że... - zarumieniłem się! Cholera, wiedziałem! No nie! Czemu jestem taki nieśmiały w stosunku do dziewczyn, które mi sie podobają?
-Tom... - położyła rękę na mojej dłoni - Spokojnie, możesz mi wszystko powiedzieć...
-Okej.. Soph, chodzi o to, że ... podobasz mi się. Chyba się w tobie zakochałem...
Cisza. Kompletna cisza...
-Soph?
-Jestem, słyszę... Tom.. to słodkie z twojej strony, ale... nie jestem gotowa na związek z tobą, mam nadzieję, że zrozumiesz... - szepnęła i uciekła.
,, Nie jestem gotowa na związek z tobą" - te słowa dźwięczały mi w uszach.
Pierwszy raz w życiu dostałem kosza. I to od jedynej dziewczyny, która naprawdę mi się podobała.
Ale nie poddam się.
Będę o nią walczył.
Tom Kaulitz odmeldowuje się.
Do kiedyś.
A więc moi drodzy, mamy odcinek! Wow, jak mnie tu dawno nie było... Szok!
Ale tak jakoś mnie wena wzięła i napisałam. Mam nadzieję, ze się podoba.
Jest brzydka pogoda, a tu w opowiadaniu sierpień, słoneczko... Ahh, po prostu jak pisałam, miałam wrażenie, że na moją twarz padają promienie słońca...
Kończę ględzić, see you soon!
A jak chcecie sobie coś innego poczytać, to zapraszam tu --> mój drugi, a raczej pierwszy blog.
Pozdrówka!
Kochająca Toma ;**
-Co pan przez to rozumie?
-Że za 3 dni możesz się zjawić na zdjęciu szwów i opatrunku.
-Naprawdę? - spytałem zdziwiony
-Tak! Wszystko ładnie się goi, więc nie ma sensu cię męczyć - mrugnął do mnie - Ubieraj się, twoja rodzina zaraz powinna być.- powiedział i ruszył w stronę wyjścia
-Panie doktorze! - zawołałem go jeszcze
-Tak?
-Dziękuję..
-Dla takich chwil warto było męczyć się na studiach - powiedział wzruszony facet i wyszedł
Ja natomiast szybko się ubrałem, nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Soph.
Nie wiem co się ze mną działo, chyba.. chyba mój brat miał rację...
Chyba się naprawdę zakochałem.
Ale parę dni? Co to jest parę dni? Nie znam jej nawet za dobrze.. Chociaż wiem o niej tyle rzeczy...
Wiem, ze jest uczulona na pyłek brzóz... Że nie znosi brukselki... Że kocha malarstwo..
Tyle wiedzy na początek mi wystarczy.
Gdy się ubrałem, lekarz przyniósł mi wypis, pożegnałem się z nim i ruszyłem do wyjścia.
Nagle rozległy się dźwięki "Schrei". To mój telefon dzwonił!
Spojrzałem na wyświetlacz i momentalnie wcisnąłem zieloną słuchawkę - Sophia!
-Halo? - odebrałem
-Tom? Możemy się trochę spóźnić, stoimy w korku... - w tle słychać było przekleństwa Gordona i śmiech Billa
-Okej, a gdzie jesteście?
-Na Magdeburger Ring, koło Kannenstieg
O matko... Z Kannenstieg na Birkenallee, gdzie był szpital, był kawał drogi!
-Może przejdę się trochę w waszą stronę?
-Nie próbuj nawet! - krzyknęła dziewczyna - Masz zranioną nogę, spróbuj tylko gdzieś iść, to zaliczysz kopa w tyłek!
-Ale Soph, nic mi nie jest... Przecież normalnie już chodzę, wszystko gra... - próbowałem ją przekonać, ale nie podziałało
-Jak ruszysz się sprzed szpitala, to trafisz tam pobity!
-Okej.. dasz mi Billa na sekundę?
-Jasne. Bill, brat do ciebie!
-Halo?
-No siema, Bill, i tak pójdę w waszą stronę, jedźcie Olvenstedter Graseweg, okej?
-Jasne, nie ma sprawy.
-Jakby Soph pytała co chciałem... to coś wymyśl, tak?
-Nie ma sprawy
-Dzięki, jesteś super..
-Wiem, nie musisz mi tego mówić - wyczułem uśmiech w jego głosie
-To do zobaczenia?
-A jakże, see you, bracie.
Rozłączyłem się i wyszedłem przed szpital.
Świeciło piękne słońce, wiał delikatny wietrzyk i było cudownie...
Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby towarzyszyła mi teraz pewna osoba...
Ruszyłem przed siebie w stronę Neustadter Feld. Tam powinienem ich spotkać.
Po 15 minutach cały się zgrzałem, musiałem zdjąć bluzę i niosłem ją teraz w torbie, którą miałem na ramieniu. Noga mnie nie bolała, właściwie jej nie czułem. Było okej.
Po pół godzinie doszedłem do końca tej głupiej ulicy i skręciłem w Magdeburger Ring. Stanąłem na zjeździe do centrum i czekałem. Niedługo potem zobaczyłem granatowe Audi mojego ojczyma, więc pomachałem do nich. Auto zahamowało i zatrzymało się koło mnie, a na chodnik wyskoczyła Sophia i zaczęła mnie zwymyślać od debili, idiotów, powiedziała, że mam orzeszek zamiast mózgu i chyba mi się w tym upale rozpłynął...
Ahh, kocham jak ona na mnie krzyczy...
-Soph, nic mi nie jest, proszę, uspokój się...- złapałem ją za ramiona i przytrzymałem.
Wzięła głęboki oddech i przytuliła mnie.
-Dobrze, że już wszystko okej...
-Wiem, też się cieszę że cię widzę - spojrzałem na nią z uśmiechem, a potem podniosłem głowę i zobaczyłem za nią mojego brata, który szczerzył zęby, patrząc na nas. Napotkał mój wzrok i zrobił minę w stylu ,, Kocham ją, o matko, kocham" i zrobił taki typowy całuśny dziubek. Moja reakcja?
Mój środkowy palec podniósł sie do pionu, na co Bill tylko się zaśmiał.
A jeszcze nawiązując do tego, że Soph mnie przytulała:
Kiedy mnie dotykała, ogarniało mnie takie wewnętrzne ciepło.
Nie wiem jak to opisać, ale myślę, że jak to przeczytam za parę lat, będę wiedział o co chodzi.
Było mi przyjemnie... Wystarczył jej dotyk, żebym nie myślał o niczym innym poza nią.
Aniołek oderwał się ode mnie i odsunął na bok. W tym momencie rzucił sie na mnie Bill i mocno mnie uściskał.
-To dziwne nie mieć cię w domu...
-Wiem, beze mnie jest pusto - mruknąłem złośliwie, ale w gruncie rzeczy sam stęskniłem się za Billem. Kiedy będziemy starsi, będziemy musieli mieszkać razem. Albo chociaż niedaleko siebie. Nie dałbym sobie rady, gdybym miał żyć z dala od Billa.
Potem wyściskała mnie mama i Gordon.
A właśnie, a' propo Gordona...
Naprawdę podziwiam faceta. Potrafił dać mi i Billowi prawdziwie szczęście, zastąpił nam ojca, to dzięki niemu obaj pokochaliśmy muzykę... I na dodatek przy tym wszystkim dał szczęście naszej mamie...
Cała nasza trójka będzie mu wdzięczna do końca życia...
Podniósł mamę z dołka w jaki wpadła po rozstaniu z tatą... Dał nam rodzinę, prawdziwą rodzinę.
Dojechaliśmy do domu, a tam?
Właściwie to nic ciekawego się nie wydarzyło.
Spędziłem czas z chłopakami i Soph. Świetnie nam razem było, Aniołek miał z chłopakami świetny kontakt. Obejrzeliśmy parę komedii, jeden horror (niestety Soph akurat wyszła).
Wieczorem...
Hmm, wieczorem porozmawiałem z Soph.
Siedziała w kuchni jedząc kanapkę. Stałem za nią i podziwiałem jej rude włosy... Były naprawdę gęste i piękne... Ten kolor był aż nierzeczywisty!
Podszedłem bliżej i dotknąłem jej ramienia.
-Co tak po cichu siedzisz?
-Lubię ciszę... a poza tym wcale nie jest cicho. Zamknij oczy - powiedziała, a ja posłuchałem.
Słyszałem śpiew ptaków, może słowika? Słyszałem szum rzeki płynącej niedaleko stąd... I słyszałem śmiech dzieciaków, które gdzieś blisko grały jeszcze w piłkę.
-Faktycznie, nawet kiedy jest cicho, nie jest cicho...- zaśmiałem się, a ona przyłączyła się do mnie
-To co, Tom, o czym chciałeś porozmawiać? - spytała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Skąd wiedziała?? - Hahaha, nie rób takiej miny! Widać, że coś ci leży na sercu. Mów, śmiało.
-No właściwie to masz rację... Chodzi o to... pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę?
-Jasne, była dopiero wczoraj, sklerozy to ja nie mam - uśmiechnęła się uroczo
-I powiedz... słyszałaś moje ostatnie słowa?
-Tak, Tom... słyszałam.. - powiedziała spokojnie
-I chciałem ci powiedzieć... chciałem powiedzieć, że... - zarumieniłem się! Cholera, wiedziałem! No nie! Czemu jestem taki nieśmiały w stosunku do dziewczyn, które mi sie podobają?
-Tom... - położyła rękę na mojej dłoni - Spokojnie, możesz mi wszystko powiedzieć...
-Okej.. Soph, chodzi o to, że ... podobasz mi się. Chyba się w tobie zakochałem...
Cisza. Kompletna cisza...
-Soph?
-Jestem, słyszę... Tom.. to słodkie z twojej strony, ale... nie jestem gotowa na związek z tobą, mam nadzieję, że zrozumiesz... - szepnęła i uciekła.
,, Nie jestem gotowa na związek z tobą" - te słowa dźwięczały mi w uszach.
Pierwszy raz w życiu dostałem kosza. I to od jedynej dziewczyny, która naprawdę mi się podobała.
Ale nie poddam się.
Będę o nią walczył.
Tom Kaulitz odmeldowuje się.
Do kiedyś.
A więc moi drodzy, mamy odcinek! Wow, jak mnie tu dawno nie było... Szok!
Ale tak jakoś mnie wena wzięła i napisałam. Mam nadzieję, ze się podoba.
Jest brzydka pogoda, a tu w opowiadaniu sierpień, słoneczko... Ahh, po prostu jak pisałam, miałam wrażenie, że na moją twarz padają promienie słońca...
Kończę ględzić, see you soon!
A jak chcecie sobie coś innego poczytać, to zapraszam tu --> mój drugi, a raczej pierwszy blog.
Pozdrówka!
Kochająca Toma ;**
Jak miło że zawitałaś tutaj ! Myślałam że zapomniałaś . Ale cóż . Uświadomiłaś mi że pamiętasz a teraz notka . Notka jest supcio .Ale dlaczego ona dała mu kosza !? No porszę, to nie sprawiedliwe . Ech czekam na next bo nic innego mi nie pozostaje Pozdrówka ;)
OdpowiedzUsuńNo i jest odcinek! Tak bardzo się cieszę, że tu powróciłaś. Szkoda mi Toma :c może ona będzie z nim? odcinek super!
OdpowiedzUsuńwww.thbookpicture.blogspot.com