środa, 26 lutego 2014

7. "Postaram się dać jej to, co we mnie najlepsze. "

9 sierpnia 2006
10.24

Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mam siły podnieść się z łóżka. Mentalnie- leżę.
Bill wypytuje co się stało, a ja nie jestem w stanie się odezwać, bo ściska mi się gardło.
Zachowuję się jak baba, ale boli mnie to, że mnie odrzuciła. Urażona męska duma? Tak, chyba tak...




10 sierpnia 2006
23.10

Nic się nie zmieniło. Cały dzień spędziłem u siebie, grałem.
Tylko gitara jest teraz w stanie uspokoić moje myśli. Siedzę i spokojnie sobie brzdąkam...
Wczoraj cały dzień Hinder.... Najpierw Lips of Angel, potem Bed of roses i jeszcze The love I live for....
A dzisiaj natchnienie na mnie zstąpiło i stworzyłem coś nowego.

"Zbliż się do mnie
Zbliżę się do ciebie
Będziemy lśnić
Daleko stąd
W przestrzeni i czasie
Zbliż się do mnie"

Tylko muzyka mi nie pasuje. Potrzebuję czegoś delikatniejszego niż gitara. Może fortepian?



11 sierpnia 2006
23.03

Dzisiaj po raz pierwszy od dwóch dni zszedłem na dół. Oczy wszystkich momentalnie skierowały się w moją stronę. Mimo tego, że od kilku lat wraz z bratem występujemy na scenach itp., to nie lubię, kiedy wszyscy patrzą tylko i wyłącznie na mnie.
No, jeden wyjątek jednak był. Sophia odwróciła się, gdy tylko usłyszała moje kroki. Najwyraźniej uważała,  że to jej wina, że izolowałem się od rodziny.
Ale wcale tak nie było.
Trudno to wytłumaczyć, ale nie byłem na nią zły. Jasne, czułem się urażony itd, ale nie miałem jej tego za złe. Chyba rozumiem, co jest powodem jej odmowy... Jesteśmy znani. Sophia też nas zna, więc słyszała jaki mam wizerunek. Muszę z nią porozmawiać, ale najpierw... trochę ochłonę.
Moja kariera chce zniszczyć moją miłość?
Tak, w moich "ustach" to musi brzmieć dość dziwnie. Miłość. Gitarzysta Tokio Hotel się zakochał. Na serio się zakochał, taką prawdziwą miłością...
Wprawdzie plotki, które rozpowszechnia prasa są po części prawdziwe: zdarzają mi się jednonocne przygody, jednak jest to dość znikoma  ilość i tylko po alkoholu.
Tak, wiem, słabe usprawiedliwienie.
Zakochałem się. Muszę to przyznać.
Kocham Sophię Grun. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Zakochałem się w kimś, kogo nie znałem.
Nie ma tu znaczenia jej wygląd. Nie obchodzi mnie on. Sophia jest dla mnie po prostu wcielonym aniołkiem.
Nie jestem pewien, czy jestem dla niej odpowiednim chłopakiem, ale trzeba spróbować, żeby się przekonać, prawda?


12 sierpnia 2006
16.43

W końcu porozmawiałem z Soph. Dzisiaj po śniadaniu ją zaskoczyłem.
-Soph, możemy pogadać? - spytałem ostrożnie
-Jasne, Tom... - powiedziała podobnym do mojego tonem
-Chyba wiem, czemu mi odmówiłaś.. Chodzi o moją opinię w mediach?
-Nie.. no może trochę.. Ale Tom, jeszcze za mało się znamy, żeby ze sobą być. 
-Soph...oboje wiemy, że coś między nami jest, jakaś chemia... ale nie będę cię pospieszał, masz czas, tylko proszę, przemyśl to, okej? Bardzo mi na tym zależy...
-Dobrze Tom, przemyślę to. Ale nie oczekuj ode mnie za wiele...Mam uraz do związków ze sławnymi ludźmi... - szepnęła ze łzami w oczach, na co moje serce stanęło. 
Uraz do związków ze sławnymi ludźmi? Najwyraźniej w przeszłości Sophii kryło się tajemnicze widmo, które wisiało nad nią do tej pory...
-Soph, nie płacz, spokojnie, rozumiem... - przytuliłem ją mocno, chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa, żeby czuła, ze zawsze przy niej będę. Odwzajemniła uścisk, mocno się przytuliła i wtuliła twarz w moją obszerną bluzę. Poczułem, jak moja koszulka robi się mokra od jej łez, więc przytuliłem ją mocniej. Pocałowałem ją delikatnie w czubek głowy, a ona nagle odskoczyła, przeprosiła i pobiegła na górę.
A ja zostałem w tej kuchni i patrzyłem przed siebie.

Nareszcie mogę mieć jakąś nadzieję, że Soph ze mną będzie! Znamy się ledwie 10 dni... 10 wspaniałych dni, a ja już czuję się, jakbym znał ją całe życie...

Postaram się dać jej to, co we mnie najlepsze. Pokażę jej, że może mi zaufać i jej nie zranię. Nie mogę tego skopać, skoro dała mi szansę...



*********************************************************************************
Witam panie i panowie!
Znaczy najwyraźniej to hej Hana :)
Bo chyba nikt więcej tego nie czyta. A nareszcie zaczęło się coś dziać!
Wiem,  że krótko, ale taka wena mnie naszła. 
Nie wiem kiedy next, przepraszam za to, ale takie życie najwyraźniej, tutaj wszystko jest zależne od zachcianek mojej weny, już nawet nie od mojego czasu, tylko od weny.

Jedną rzecz powiem:


CHCĘ BYĆ SZCZĘŚLIWA!
I BĘDĘ CHOĆBYM MIAŁA SOBIE TO SZCZĘŚCIE SAMA NAPISAĆ!


Pozdrówka :*
Od waszej na zawsze
Kochającej Toma ;*

PS Jeśli czytasz, proszę, skomentuj, pozostaw po sobie jakiś ślad, napisz chociażby: "Jestem, czytam, masz dla kogo pisać!"...
Bo z każdym dniem, kiedy zaczynam pisać nowy odcinek, tracę wiarę, że mam dla kogo.
Nie mówię o tobie, Hana, bo ty zawsze jesteś, kocham cię za to :**

środa, 19 lutego 2014

6. ,,Wystarczył jej dotyk, żebym nie myślał o niczym innym poza nią."

8 sierpnia 2006
23.25

Od początku zacznę.

Kiedy rano się obudziłem, był przy mnie lekarz, wyciągał mi właśnie kroplówkę. Szybko sprawdził jak tam z moją nogą (już lepiej!) i zmienił opatrunek. 
-Jeszcze tylko parę dni i wszystko będzie po staremu, panie Kaulitz - uśmiechnął się do mnie
-Co pan przez to rozumie?
-Że za 3 dni możesz się zjawić  na zdjęciu szwów  i opatrunku. 
-Naprawdę? - spytałem zdziwiony
-Tak! Wszystko ładnie się goi, więc nie ma sensu cię męczyć - mrugnął do mnie - Ubieraj się, twoja rodzina zaraz powinna być.- powiedział i ruszył w stronę wyjścia
-Panie doktorze! - zawołałem go jeszcze
-Tak?
-Dziękuję..
-Dla takich chwil warto było męczyć się na studiach - powiedział wzruszony facet i wyszedł
Ja natomiast szybko się ubrałem, nie mogłem się doczekać kiedy zobaczę Soph. 
Nie wiem co się ze mną działo, chyba.. chyba mój brat miał rację...

Chyba się naprawdę zakochałem.
Ale parę dni? Co to jest parę dni? Nie znam jej nawet za dobrze.. Chociaż wiem o niej tyle rzeczy...
Wiem, ze jest uczulona na pyłek brzóz... Że nie znosi brukselki... Że kocha malarstwo..
Tyle wiedzy na początek mi wystarczy.

Gdy się ubrałem, lekarz przyniósł mi wypis, pożegnałem się z nim i ruszyłem do wyjścia.
Nagle rozległy się dźwięki "Schrei". To mój telefon dzwonił!
Spojrzałem na wyświetlacz i momentalnie wcisnąłem zieloną słuchawkę - Sophia!

-Halo? - odebrałem
-Tom? Możemy się trochę spóźnić, stoimy w korku... - w tle słychać było przekleństwa Gordona i śmiech Billa
-Okej, a gdzie jesteście? 
-Na Magdeburger Ring, koło Kannenstieg
O matko... Z Kannenstieg na Birkenallee, gdzie był szpital, był kawał drogi!
-Może przejdę się trochę w waszą stronę?
-Nie próbuj nawet! - krzyknęła dziewczyna - Masz zranioną nogę, spróbuj tylko gdzieś iść, to zaliczysz kopa w tyłek!
-Ale Soph, nic mi nie jest... Przecież normalnie już chodzę, wszystko gra... - próbowałem ją przekonać, ale nie podziałało
-Jak ruszysz się sprzed szpitala, to trafisz tam pobity!
-Okej.. dasz mi Billa na sekundę?
-Jasne. Bill, brat do ciebie!
-Halo?
-No siema, Bill, i tak pójdę w waszą stronę, jedźcie Olvenstedter Graseweg, okej?
-Jasne, nie ma sprawy.
-Jakby Soph pytała co chciałem... to coś wymyśl, tak?
-Nie ma sprawy
-Dzięki, jesteś super..
-Wiem, nie musisz mi tego mówić - wyczułem uśmiech w jego głosie
-To do zobaczenia?
-A jakże, see you, bracie.


Rozłączyłem się i wyszedłem przed szpital.
Świeciło piękne słońce, wiał delikatny wietrzyk i było cudownie...
Ale byłoby jeszcze lepiej, gdyby towarzyszyła mi teraz pewna osoba...
Ruszyłem przed siebie w stronę Neustadter Feld. Tam powinienem ich spotkać.
Po 15 minutach cały się zgrzałem, musiałem zdjąć bluzę i niosłem ją teraz w torbie, którą miałem na ramieniu. Noga mnie nie bolała, właściwie jej nie czułem. Było okej.

Po pół godzinie doszedłem do końca tej głupiej ulicy i skręciłem w Magdeburger Ring. Stanąłem na zjeździe do centrum i czekałem. Niedługo potem zobaczyłem granatowe Audi mojego ojczyma, więc pomachałem do nich.  Auto zahamowało i zatrzymało się koło mnie, a na chodnik wyskoczyła Sophia i zaczęła mnie zwymyślać od debili, idiotów, powiedziała, że mam orzeszek zamiast mózgu i chyba mi się w tym upale rozpłynął...
Ahh, kocham jak ona na mnie krzyczy...

-Soph, nic mi nie jest, proszę, uspokój się...- złapałem ją za ramiona i przytrzymałem.
Wzięła głęboki oddech i przytuliła mnie.
-Dobrze, że już wszystko okej...
-Wiem, też się cieszę że cię widzę - spojrzałem na nią z uśmiechem, a potem podniosłem głowę i zobaczyłem za nią mojego brata, który szczerzył zęby, patrząc na nas. Napotkał mój wzrok i zrobił minę w stylu ,, Kocham ją, o matko, kocham" i zrobił taki typowy całuśny dziubek. Moja reakcja?
Mój środkowy palec podniósł sie do pionu, na co Bill tylko się zaśmiał.

A jeszcze nawiązując do tego, że Soph mnie przytulała:

Kiedy mnie dotykała, ogarniało mnie takie wewnętrzne ciepło.
Nie wiem jak to opisać, ale myślę, że jak to przeczytam za parę lat, będę wiedział o co chodzi.
Było mi przyjemnie... Wystarczył jej dotyk, żebym nie myślał o niczym innym poza nią.

Aniołek oderwał się ode mnie i odsunął na bok. W tym momencie rzucił sie na mnie Bill i mocno mnie uściskał. 
-To dziwne nie mieć cię w domu...
-Wiem, beze mnie jest pusto - mruknąłem złośliwie, ale w gruncie rzeczy sam stęskniłem się za Billem. Kiedy będziemy starsi, będziemy musieli mieszkać razem. Albo chociaż niedaleko siebie. Nie dałbym sobie rady, gdybym miał żyć z dala od Billa.

Potem wyściskała mnie mama i Gordon.
A właśnie, a' propo Gordona...
Naprawdę podziwiam faceta. Potrafił dać mi i Billowi prawdziwie szczęście, zastąpił nam ojca, to dzięki niemu obaj pokochaliśmy muzykę... I na dodatek przy tym wszystkim dał szczęście naszej mamie... 
Cała nasza trójka będzie mu wdzięczna do końca życia...
Podniósł mamę z dołka w jaki wpadła po rozstaniu z tatą...  Dał nam rodzinę, prawdziwą rodzinę.

Dojechaliśmy do domu, a tam?
Właściwie to nic ciekawego się nie wydarzyło.

Spędziłem czas z chłopakami i Soph. Świetnie nam razem było, Aniołek miał z chłopakami świetny kontakt. Obejrzeliśmy parę komedii, jeden horror (niestety Soph akurat wyszła).
Wieczorem... 

Hmm, wieczorem porozmawiałem z Soph.
Siedziała w kuchni jedząc kanapkę. Stałem za nią i podziwiałem jej rude włosy... Były naprawdę gęste i piękne... Ten kolor był aż nierzeczywisty!

Podszedłem bliżej i dotknąłem jej ramienia.
-Co tak po cichu siedzisz?
-Lubię ciszę... a poza tym wcale nie jest cicho. Zamknij oczy - powiedziała, a ja posłuchałem.
Słyszałem śpiew ptaków, może słowika? Słyszałem szum rzeki płynącej niedaleko stąd... I słyszałem śmiech dzieciaków, które gdzieś blisko grały jeszcze w piłkę.
-Faktycznie, nawet kiedy jest cicho, nie jest cicho...- zaśmiałem się, a ona przyłączyła się do mnie
-To co, Tom, o czym chciałeś porozmawiać? - spytała, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Skąd wiedziała?? - Hahaha, nie rób takiej miny! Widać, że coś ci leży na sercu. Mów, śmiało.
-No właściwie to masz rację... Chodzi o to... pamiętasz naszą wczorajszą rozmowę?
-Jasne, była dopiero wczoraj, sklerozy to ja nie mam - uśmiechnęła się uroczo
-I powiedz... słyszałaś moje ostatnie słowa?
-Tak, Tom... słyszałam.. - powiedziała spokojnie
-I chciałem ci powiedzieć... chciałem powiedzieć,  że... - zarumieniłem się! Cholera, wiedziałem! No nie! Czemu jestem taki nieśmiały w stosunku do dziewczyn, które mi sie podobają?
-Tom... - położyła rękę na mojej dłoni - Spokojnie, możesz mi wszystko powiedzieć...
-Okej.. Soph, chodzi o to, że ... podobasz mi się. Chyba się w tobie zakochałem...
Cisza. Kompletna cisza...
-Soph?
-Jestem, słyszę... Tom.. to słodkie z twojej strony, ale... nie jestem gotowa na związek z tobą, mam nadzieję, że zrozumiesz... - szepnęła i uciekła.

,, Nie jestem gotowa na związek z tobą" - te słowa dźwięczały mi w uszach.
Pierwszy raz w życiu dostałem kosza. I to od jedynej dziewczyny, która naprawdę mi się podobała.

Ale nie poddam się.
Będę o nią walczył.

Tom Kaulitz odmeldowuje się.
Do kiedyś.





A więc moi drodzy, mamy odcinek! Wow, jak mnie tu dawno nie było... Szok!
Ale tak jakoś mnie wena wzięła i napisałam. Mam nadzieję, ze się podoba.
Jest brzydka pogoda, a tu w opowiadaniu sierpień, słoneczko... Ahh, po prostu jak pisałam, miałam wrażenie, że na moją twarz padają promienie słońca...
Kończę ględzić, see you soon!
A jak chcecie sobie coś innego poczytać, to zapraszam tu --> mój drugi, a raczej pierwszy blog.

Pozdrówka!
Kochająca Toma ;**