2006, 08, 3
Ech, co za dzień.
Jak ja to napisałem?
"wątpię, żeby coś ciekawego się jeszcze wydarzyło"
Ludzie, ale się myliłem!!
Po południu przyszedł do nas David, nasz menedżer, który powiadomił nas, że mamy nagrać teledysk do Der Letzte Tag i Wir schliessen uns ein następnego dnia, w Loitsche.
-Wracamy do domu? - zapytał Bill - Do Loitsche?
-Dokładnie, Bill. - uśmiechnął się do niego Jost
Uśmiechnąłem się szeroko. Stęskniłem się za mamą, naprawdę. Tęskniłem za jej omletami rano, za jej uśmiechem, kiedy nas widzi, no i oczywiście za jej obiadami.. Mmmm, już czułem smak jej sznycli z jajkiem.
-A ile mamy czasu wolnego po nagraniu? - spytałem
-Do końca września. - uśmiechnąłem się szeroko i razem z chłopakami zacząłem wiwatować. - Dobra, to ja was zostawiam, a wy oblewajcie. - powiedział i wyszedł
-To co, chłopaki, przyjedziecie do nas? - zapytał Bill G'sów
-Na miesiąc, możemy? Wasza mama robi świetne omlety...
-Jasne, nie ma sprawy - powiedziałem
Szykował się ostry melanż, mówię wam.
Cały dzień pakowaliśmy się, bo następnego dnia mieliśmy wyjechać o szóstej rano, aby być w Loitsche już o dziesiątej.
Położyliśmy się wcześnie i od razu zasnęliśmy.
-Tom, debilu! Wstawaj! - krzyknął Bill, a ja zerwałem się z łóżka. Była 5 rano, dzisiejszego poranka.
Szybko ubrałem się i zaspany pochłonąłem w biegu bułeczkę.
Wziąłem swoje walizki (miałem dwie) i zniosłem je na dół. Zapakowaliśmy je razem z Georgiem do busa, a potem wróciliśmy do domu, gdzie Bill stał załamany nad masą swojego bagażu.
Posłałem hobbitowi znaczące spojrzenie i wzięliśmy po dwóch walizkach Czarnego, a sam Bill wziął jedną, najmniejszą. Taki słabeuszek jak mój młodszy brat nie udźwignąłby tego, co trzyma w tych walizkach, były one niebotycznie ciężkie. Znieśliśmy je do busa i wpakowaliśmy się do niego w końcu.
Równo o godzinie 5:30 wyjechaliśmy w stronę Loitsche, do domu!
Nasz bus jest naprawdę świetny, ludzie, mówię wam!
Nie dość, że jest dostateczne duży, że mieści się tam cała nasza ekipa, to kiedy jesteśmy sami, jest tam naprawdę luźno. Mamy świetny "pokój" wspólny, gdzie razem spędzamy czas, śmiejemy się i żartujemy. Jest też mała łazienka, a na końcu są nasze łóżka.
Każde z takich posłań ma zasłonkę i kiedy nie chcemy z nikim rozmawiać, po prostu zaciągamy ją i to jest sygnał dla wszystkich, że teraz chcemy być sami.
To nasz drugi dom.
Po prostu.
Wiem, że dla niektórych "zwykłych" ludzi może wydać się to nienormalne, ale lubiłem jeździć w trasy. Nie przeszkadzała mi wielogodzinna jazda, na niewygodę nie mogłem narzekać, a poza tym nasza czwórka zawsze świetnie się bawi.
A wracając do opowieści:
Jechaliśmy sobie naszym tourbusem, Georg drzemał, Gustav słuchał muzyki, a ja grałem z Billem w karty, gdy bus zahamował, mnie i mojego brata rzuciło do przodu, a chłopaki wyturlali się (dosłownie) ze swoich łóżek.
-Ludzie, co się dzieje? - spytał zaspany Geo
-A skąd mam wiedzieć? - odpowiedział mu pytaniem Bill
-Spokój, chłopaki! - krzyknąłem i podniosłem się niezgrabnie z podłogi. Zabolała mnie noga.
Spojrzałem na nią i zobaczyłem, że kiedy bus zahamował, ze stołu spadła moja szklanka i rozbiła się, a ja jej odłamki miałem w prawej nodze. Niewiele myśląc podkuśtykałem do kierowcy i zobaczyłem, że przed nami w poprzek drogi stoi jakieś zielone mini. Wysiadłem z busa i podszedłem do auta. Na siedzeniu kierowcy siedział jakiś starszy facet, a obok niego najpiękniejsza dziewczyna jaką kiedykolwiek widziałem, a widziałem ich sporo.
Miała piękne, bujne rude włosy, mnóstwo piegów na twarzy, mały zgrabny nosek i malinowe usta. Aż prosiły się, żeby je całować.
Ubrana była w zieloną koszulkę i białe spodnie, na kolanach trzymała szkicownik.
Ale najważniejsze było to, że miała zamknięte oczy, a nad brwią małą ranę, z której ciekła krew.
Podszedłem do jej drzwi i otworzyłem je.
-Hej, słyszysz mnie? - spytałem
-Co? - odpowiedziała nieprzytomnie dziewczyna, otwierając piękne niebieskie oczy, tak niebieskie, jakby miała w nich kawałki nieba.
-Słyszysz mnie?
-Tak, ale... co się stało? - patrzyła na mnie przestraszona
-Był wypadek... - zacząłem i w tej chwili ugięła się pode mną zraniona noga. Z jękiem usiadłem na jezdni.
-Hej, co ci jest? - spytała zaniepokojona dziewczyna
-Nic takiego - wykrztusiłem, choć z bólu ledwo mogłem mówić - Mała rana
-Aha... - w tej chwili dziewczyna odwróciła się i krzyknęła - Tato! Tato, co ci jest? Obudź się, tato!! - krzyczała, ale jej ojciec nie otwierał oczu.
-Chłopaki! - krzyknąłem i po chwili z busa wynurzyli się nieogarnięci Bill i Gustav - Zadzwońcie po pogotowie - powiedziałem, a za sobą wciąż słyszałem krzyki rudowłosego anioła.
Niedługo po tym jak Gustav wezwał karetkę, ukląkł przy mnie Bill.
-Zostaw mnie, zajmij się dziewczyną - wykrztusiłem patrząc na swoją ranę, która zabrudziła mi już całą nogawkę spodni. Gdy tylko Bill odszedł w stronę mini, wyluzowałem się i natychmiast straciłem przytomność.
Tak, to brzmi o wiele lepiej niż "zemdlałem". W każdym razie, nie wiedziałem co się wokół mnie dzieje, tak?
Ocknąłem się już w szpitalu. Leżałem w szpitalnym łóżku z podłączoną kroplówką i zabandażowaną nogą. Obok mnie siedział Bill.
Gdy tylko otworzyłem oczy, krzyknął:
-Tom, idioto, zabiję cię własnoręcznie któregoś pięknego dnia! Wiesz jak się bałem! Po co chodziłeś, skoro wiedziałeś, że masz rozciętą nogę?! Po co?!!
-Bill, uspokój się - powiedziałem do brata
-Nie uspokoję się! - krzyknął
-To chociaż powiedz mi gdzie jesteśmy...
-W Magdeburgu. - burknął brat
-A co z tą dziewczyną i jej ojcem? Są cali? - wypytywałem
-Z dziewczyną wszystko ok, miała tylko małą rankę nad brwią, ale z ojcem gorzej, miał jakiś krwotok wewnętrzny, nie wiadomo jak to wszystko się skończy. Ale jest po udanej operacji, więc chyba wszystko będzie ok.
-Po operacji? - zdziwiłem się - To ile czasu spałem?
-Oj, dobre 10 godzin, wiesz Tom?
-Dziesięć?! - krzyknąłem - Ta dziewczyna.. Jest tu jeszcze?
-Jest, czeka na wyniki ojca
-Mógłbyś ją zawołać?
-Poczekaj, zobaczę czy będzie chciała.
Brat wyszedł, a po chwili wrócił z rudowłosą anielicą. Zostawił nas dwoje samych.
-Hej - powiedziałem
-Cześć - odpowiedziała dziewczyna - Jak się czujesz?
-Właściwie dobrze, a ty? - przyjrzałem jej się badawczo
-Ja? - zdziwiła się i zmarszczył jej się przy tym tak słodko nosek - Ze mną wszystko ok
-A to? - wskazałem na mały opatrunek na jej czole
-To nic... - powiedziała
-A co z twoim tatą? -spytałem opiekuńczo
Posmutniała
-Jak na razie nie wiadomo. - wyglądała jakby miała się zaraz rozpłakać, pociekły jej już łzy po policzkach, więc wyciągnąłem rękę i starłem je jej.
-Hej, nie martw się - pocieszyłem ją - Wszystko będzie dobrze... - popatrzyła na mnie z wdzięcznością
-A jak właściwie się nazywasz? - spytała
-Jestem Tom Kaulitz. - wyciągnąłem rękę na powitanie
-A ja Sophia Grün. - uścisnęła moją dłoń
-No, to już wiem, czemu ubierasz się na zielono* - uśmiechnąłem się
-Niezły tekst na podryw - zażartowała
-Zaraz tam podryw - machnąłem ręką - A przy okazji, mówił ci już ktoś, że jesteś śliczna?
-Nie, ale dziękuję - mówiąc, nawijała na palec kosmyk włosów. Miały śliczny odcień rudego, taki.. słoneczny
Boże, ona mi się ogromnie podoba. Tak, jak żadna inna dziewczyna. W jej przypadku moje metody podrywu zawodzą, nie działają na nią moje głupie teksty, ani ten uśmiech, po którym zazwyczaj panna była moja. Nie mam pojęcia co ja mam zrobić, żeby mnie zauważyła, ale tak bardziej jako potencjalnego chłopaka.
-Masz gdzie mieszkać, kiedy twój tata jest tu? - spytałem
-Nie.. ale coś się znajdzie, wynajmę pokój w hotelu, czy coś. - zaczerwieniła się lekko
-Nie ma mowy. - powiedziałem twardo - Jak tylko mnie stąd puszczą, wezmę cię do siebie do domu, mieszkam w Loitsche, niedaleko, jakieś pół godzinki drogi stąd.
-Ale Tom...
-Nie, nie przyjmuję odmowy. - uśmiechnąłem się delikatnie
-Niech ci będzie - poddała się i po raz pierwszy odkąd ją poznałem, zaśmiała się. Tak perliście, aż usta same ułożyły mi się w uśmiech. Boże, jak ona się pięknie śmieje...
Śmialiśmy się razem, dopóki do sali nie wszedł lekarz.
-Dzień dobry, panie Kaulitz - powiedział radosnym głosem - Jak się pan czuje?
-Dobrze, jest pan trzecią osobą w ciągu 10 minut, która o to pyta - zaśmiałem się
-Miał pan w ranie odłamki szkła, które zostały usunięte, rana została zszyta i opatrzona. Otrzymał pan dwie jednostki krwi, gdyż sporo jej pan utracił i myślę, że jutro pana wypiszemy do domu, oczywiście pod warunkiem, że będzie pan się oszczędzał i nie nadwyrężał nogi. Zgoda?
-Zgoda.
Po wyjściu tego faceta spytałem Sophię:
-Ile ty właściwie masz lat?
-Skończę szesnaście za dwa tygodnie, a ty?
-Ja za niecały miesiąc siedemnaście.
-Aha... A powiedz, Tom... Czym się zajmujesz? Uczysz się jeszcze?
-Nie, gram w zespole, uczę się w szkole internetowej. A ty? Chodzisz do szkoły plastycznej?
-Skąd wiesz? - spojrzała na mnie podejrzliwie
-Miałaś na kolanach szkicownik, kiedy.. -urwałem w pół słowa, nie chciałem przypominać jej o ojcu.
-Aha...
-A gdzie mieszkasz? - spytałem
-W Farsleben
-Ej, to niedaleko mojej wsi! - A masz tam kogoś?
-Nie... - odpowiedziała cichutko
-Czyli jedziesz do mnie. Dzisiaj pójdziesz z Billem do nas do busu, ok? Prześpij się na moim łóżku, a jutro pojedziemy do mnie.
-Ok.. Pójdę już. Odpocznij Tom. - powiedziała i pocałowała mnie w policzek. Wyszła, a ja drżącymi rękoma pomasowałem miejsce, które pocałowała. Paliło mnie, a wewnątrz cały skakałem z radości!
Ona dała mi buzi, ona dała mi buzi!!!!
Matko, ale się cieszę!!!
Niedługo potem wyjaśniłem wszystko Billowi. Powiedział, że Jost przesunął ze względu na mnie nagrywanie klipów, miało się odbyć za dwa tygodnie, kiedy noga wydobrzeje.
Odprowadził Sophię do busa i zniknął.
A ja usiadłem i się rozpisałem, no co by nie mówić, prawda?
Całkiem ciekawe wakacje się zapowiadają, no nie powiem.
Mały wypadek, a ile zdziałał!
Ale mimo wszystko mam nadzieję, że ojciec Sophii szybko wróci do zdrowia. Nie chcę, żeby się martwiła.
Ach, Sophia... Jakie to jest śliczne imię, prawda?
Dobra, starczy, pielęgniarka każe mi gasić światło.
Sophia...
Ona mi się podoba.. Tak jak żadna dziewczyna wcześniej.
A co najdziwniejsze, nie mam ochoty jej przelecieć. Chcę być przy niej, przytulać ją, ocierać jej łzy, gdy będzie płakać...
Staję się taki jak Bill..
Dobra, koniec!!
Branoc
Miłych snów, Sophio.
Tom
* grun = zielony
* No i coś ode mnie:
Wiem, że trochę szybko z akcją lecę, ale tak ma być, żywiołowo.
Dzięki za te zachęcające komentarze, naprawdę! Dają mi wenę do pisania, podbudowują mnie ;D
Czekam na więcej takich!
Pozdrowienia!!
Miłość od pierwszego wejrzenia! :D Tom od razu zmiękł xd Swoją drogą Sophia łatwo przystała na jego propozycję zamieszkania u niego, więc musi wzbudzać zaufanie ;D Oby z jej tatą było dobrze też. Świetny odcinek, pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuń"Ona dała mi buzi, ona dała mi buzi!!!!
OdpowiedzUsuńMatko, ale się cieszę!!!" Ten tekst jest świetny ♥♥
Odcinek bardzo ciekawy. Czekam na next! :)
zapraszam do mnie www.thbookpicture.blogspot.com
Boże normalnie się turlam ze śmiechu "Ona dała mi buzi, ona dała mi buzi" OMG ....Ten tekst rozwala .Odcinek niezły .Czekam na więcej
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHahaha Ubustwiam ten tekst "Ona dała mi buzi,ona dała mi buzi" z resztą inni jak widzę też ;)
OdpowiedzUsuńCO do bloga to świetny ,cudowny... musze to powiedzieć ale piszesz lepiej ode mnie.
Czekam na nexta z niecierpliwością i dodaje Twojego bloga do "The best of..." u mnie na blogu ;))
http://youallmylife.blogspot.com/
Ale świetny odcinek, no świetny.
OdpowiedzUsuńTen tekst "dała mi buzi..." no wspaniały.
Ogólnie oby wszystko poszło dobrze z jej tatem. Miedzy Tomem a Sophie bedzie love, musi być :)
Dziękuje za to, że przeczytałaś mojego bloga :)
Pozdrawiam ;*